środa, 19 października 2011

O urabianiu młodzieży

W literackich i filmowych obrazach szkoły, nauczyciel występuje najczęściej jako manipulant albo wyzwoliciel. Nauczyciel-manipulant to funkcjonariusz opresyjnego szkolnego systemu, wtłaczającego każdy przejaw indywidualności, jaki zauważa u nieszczęsnych dziatek, w ujednolicające je wszechaspektowo formy. Często w takim ujęciu szkoła jest metaforą systemu totalitarnego, a nauczyciel – uosobionym dyktatorem.
Tu wszystkim zapewne staje przed oczami – poniekąd słusznie – użytkownik najsłynniejszej chyba maszynki do mięsa na świecie:


Z kolei nauczyciel-wyzwoliciel – oto niemal niedościgłe uczniowskie marzenie. On to sprzeciwia się opresyjnemu systemowi, stając się prawdziwym duchowym przewodnikiem swych uczniów. Niczym John Keating z filmu Petera Weira walczy o każdą uczniowską duszyczkę i broni każdego przejawu indywidualności.


Jean Brodie nie daje się postawić ani w pierwszym ani w drugim szeregu. A może raczej: zdaje się łączyć w sobie te dwie, pozornie wykluczające się role.
Panna Brodie-wyzwolicielka sprzeciwia się metodom nauczania dominującym w edynburskiej szkole dla dziewcząt, w której pracuje i stara się być przewodniczką duchową wybranych uczennic, które zaprasza do domu i teatru. Odkrywa przed nimi świat baletu i nieznanych im wcześniej dzielnic Edynburga. Zwierza im się z przeżywanych miłosnych przygód, opowiada o podróżach i swoich fascynacjach – sztuką, kulturą, wybitnymi kobietami.
Powtarza im niemal nieustannie, że są jej powołaniem, a ona poświęca im najlepszy czas swojego życia – jego pełnię.
I tu wkracza na scenę Brodie-manipulatorka. Intrygantka, wpajająca dziewczętom ze swego „stadka” zasady, dzięki którym zyskuje ich zachwyt i lojalność na lata. Narzucająca im role, które mają odgrywać w swojej grupie. Wymuszająca spotkania i rozmowy, na które jej wychowanki nie mają ochoty.
Nie bez znaczenia jest oczywiście fakt, że powieść Muriel Spark, której bohaterką jest Jean Brodie, rozgrywa się w latach trzydziestych. Sama zaś Brodie, po kolejnych podróżach wakacyjnych wraca z coraz to większym zachwytem nad porządkiem, jaki panuje we Włoszech i w Niemczech.
I tu historia zatacza koło – bo znów docieramy do metafory totalitaryzmu – czas zatem kończyć tę krótka medytację nad ciężkim nauczycielskim losem.

Do poczytania:
Muriel Spark, Pełnia życia panny Brodie, tłum. Zofia Uhrynowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972.

Do obejrzenia:
Stowarzyszenie umarłych poetów (1989, reż. Peter Weir);
Pink Floyd The Wall (1979, reż. Alan Parker).

13 komentarzy:

  1. Można do tego dorzucić jeszcze film "Jeżeli..." Andersona z 1968 roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem mam wrażenie, że filmy o opresyjnej szkole powinny stanowić odrębny gatunek filmowy ;). Ja z kolei bardzo lubię „Pana od muzyki”. Książki o pannie Brody nie czytałam, ale lata 30., ekscentryczna nauczycielka i „stadko” – brzmi ciekawie.
    Grafika z maszynką do mięsa jest genialna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jest, świetnych książek i filmów z motywem "szkolnym" jest wiele. Na pewno warto też wspomnieć "Niepokoje wychowanka Torlessa" (książka Musila, film Schlondorffa). W każdym razie złożone szkolne relacje to wyjątkowo wdzięczny temat:)
    "Pełnia życia panny Brodie" wpisuje się w ten nurt, do tego napisana jest z lekką ironią i nie ma też jasno zarysowanych tez. A więc same zalety:)
    Książka Spark została sfilmowana, w roli głównej Maggie Smith, która dostała za tę rolę Oskara. Niestety nie znam tego filmu, ale może ktoś z naszych nieocenionych czytelników widział...?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widziałem, ale szybko tą pozycję nadrobię i napisze czy warto (pewnie warto chociażby dla Maggie Smith)

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak naprawdę nauczyciel (przynajmniej nasz, rodzimy) jest po prostu 'funkcjonariuszem publicznym', któremu się nie chce ani manipulować, ani - tym bardziej - wyzwalać. Jeśli wtłacza w ramy, robi to mechanicznie i może nie tyle nieświadomie, co bezrefleksyjnie, walcząc o wynik (bo żeby uczeń dobrze wypadł na teście/maturze, to ważne przecież). Jeśli wyzwala - to jest chlubnym wyjątkiem, unikatem, kroplą w morzu.
    Książki książkami, filmy filmami a rzeczywistość - rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Arkady - liczę na opinię:)
    Desperate Househusband - to racja. A przy okazji Twojego komentarza zastanowiło mnie coś jeszcze. Czy przypadkiem nie jest tak (w rzeczywistości, rzecz jasna...), że w zasadzie w każdym zawodzie ci, którym się NAPRAWDĘ CHCE to tylko chlubne wyjątki..?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdesperowany i ja coś o tym wiemy, niestety. Powinno się zrobić film o wypaleniu zawodowym wśród nauczycieli.

    ja polecam piękny film czeski "Butelki zwrotne." nauczyciel u progu emerytury rezygnuje z pracy i na pytanie, dlaczego to zrobił, odpowiada:

    - Bo przestałem czuć się szczęśliwy...

    Zazdroszczę tej wolności (nawet bohaterom fikcyjnym)

    OdpowiedzUsuń
  8. Marto, ja odwrócę pytanie - czy w Polsce (bo nie wiem, jak gdzie indziej), są zawody, które chronią ten pierwotny zapał pracowniczy?

    Ja na mojej pierwszej radzie pedagogicznej, gdy miałem się przedstawić, strzeliłem pean na cześć pracy w szkole. Potem dowiedziałem się, że moi koledzy zakładali się, ile wytrzymam w idealizmie moim.

    Miesiąc? Dwa? Semestr?

    OdpowiedzUsuń
  9. Tomku, masz oczywiście rację. W zawodzie nauczyciela (zaliczam siebie także do nauczycielskiego grona, choć w pracy ze studentami na pewno problemów mam mniej - choćby ze względu na to, że to dorośli ludzie, a i pensum mniejsze...) trudno długo zachować ten początkowy idealistyczny pęd. Z różnych powodów człowiek ma często wrażenie, że odbija się od ściany. Ludzie innych zawodów (że tak górnolotnie napiszę) mają pewnie po prostu swoje "ściany", od których się odbijają...
    Zatem może inne pytanie - co robić, by ten swój zawodowy (w naszym przypadku: nauczycielski) entuzjazm uchronić przed wygaśnięciem?

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż mogę powiedzieć o filmie, to trzeba zobaczyć. Maggie Smith daje niesamowity popis aktorstwa, zresztą nie tylko ona :). Rewelacyjny film, brytyjscy aktorzy górą:)

    OdpowiedzUsuń
  11. O! Bardzo dobrze brzmi - dziękuję za opinię:)

    OdpowiedzUsuń
  12. hej, a o wypaleniu zawodowym, i to całkiem rodzimym, to nie dalej jak "Dzień Świra"! a dołączając się do dyskusji o entuzjazmie, Marta to chyba najlepszy przykład, że entuzjamem można zarażać :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. :) Martynka, i Ty jesteś przykładem osóbki tryskającej entuzjazmem:) I zarażającej nim, bezdyskusyjnie.
    Ja mam w pracy okresy zapału i zwątpienia:) Ale - chociaż zdecydowanie wyobrażenia w wielu kwestiach nie wytrzymały zderzenia z rzeczywistością - idealistycznej wiary w sens mojej pracy chyba wciąż nie straciłam:)

    OdpowiedzUsuń