Pokazywanie postów oznaczonych etykietą milczenie jest złotem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą milczenie jest złotem. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 grudnia 2014

Dwa w jednym – bracia Lumière w Lyonie (1)

Moim dzisiejszym zamierzeniem jest, by w jednym wpisie połączyć dwa spośród naszych blogowych cykli: Na skrzyżowaniu dróg i Milczenie jest złotem. Czyli: dziś parę słów o ciekawym miejscu związanym z kimś ważnym dla niemego kina. Jak anonsuje tytuł posta, mowa będzie o dwóch ważnych postaciach – o braciach Auguście i Louisie Lumière, których uznaje się za twórców kina.
W Lyonie, w którym bracia spędzili większą część swojego życia, można natknąć się na wiele interesujących miejsc, związanych z nimi samymi oraz z ich osiągnięciami.Takim miejscem z całą pewnością jest długa Aleja Braci Lumière, prowadząca do ulicy Pierwszego Filmu:



Aleja niczym szczególnym się nie wyróżnia, za to przy Rue du Premier-Film znajduje się willa Augusta Lumière, przy której swą siedzibę ma Institut Lumière:

Willa A. Lumière

W willi A. Lumière znajduje się bardzo ciekawe muzeum, o którym napiszę więcej w drugiej części tego krótkiego sprawozdania na temat miejsc w Lyonie poświęconych słynnym braciom.

Willa, Instytut i Rue du Premier-Film mieszczą się w dzielnicy, w której znajdowała się fabryka Monplaisir Lumière. To właśnie z niej wychodzą robotnicy uwiecznieni na jednym z pierwszych filmów nakręconych przez braci:



Przypomina o tym nie tylko film, muzeum i nazwy ulic, ale także stacja metra - nazwana właśnie Monplaisir Lumière - i znajdujący się w jej pobliżu pomnik:
Źródło: wikipedia

Zresztą, miejsc i wydarzeń związanych z Augustem i Louisem Lumière jest w Lyonie bardzo wiele. Na zakończenie wpisu jeszcze dwie migawki, które o tym przekonują:

Transparent anonsujący coroczny festiwal filmowy imienia Braci Lumière


Mural w 3-ème arondissement



niedziela, 6 maja 2012

Milczenie jest złotem. Część druga

Robert Wiene jest znany przede wszystkim jako twórca filmowego pomnika ekspresjonizmu niemieckiego, czyli słynnego Gabinetu doktora Caligari. Niewiele osób zna inny jego film, równie mocno mrożący krew w żyłach.
Ręce Orlaka (1924) – bo o tym filmie będzie mowa – to (pierwsza, lecz nie jedyna) adaptacja powieści Maurice’a Renarda. Pokrótce rzecz ujmując, jest to historia słynnego pianisty, który ulega wypadkowi kolejowemu. Jego stan jest ciężki, życie i zdrowie Paula Orlaka jednak udaje się uratować. Nie udaje się niestety uratować jego rąk. 
Traf chce, że gdy w szpitalu leży ciężko ranny Orlak, odbywa się egzekucja groźnego rabusia i mordercy Vasseura. Lekarz Orlaka, poruszony prośbami jego żony, postanawia dokonać eksperymentalnego zabiegu i przeszczepić ręce bandyty pianiście.
Tu zaczyna się właściwa akcja filmu. Orlak dowiaduje się, że „został obdarzony” rękami mordercy. Nie może przestać myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że „jego” ręce dokonały wielu okrutnych zbrodni... Zdaje się popadać w obłęd. Tymczasem, na tle sytuacji głównego bohatera, rozwija się kolejny wątek akcji – ojciec pianisty został zamordowany, a on sam staje się ofiarą szantażu.


Oglądając film, przede wszystkim warto zwrócić uwagę na Conrada Veidta, wyjątkowo ekspresyjnie grającego trudną rolę Paula Orlaka. Niektóre sekwencje w zasadzie opierają się na jego – by tak rzec – „pantomimicznych monologach”, dzięki którym doskonale wiemy, co dzieje się we wnętrzu umęczonego pianisty – jakie koszmary, wątpliwości i wahania go dręczą.



Nie można też nie dodać, że Wiene, realizując ten film, bynajmniej nie zapomniał o swych ekspresjonistycznych doświadczeniach. Choć brak tu typowych dla tego nurtu deformacji przestrzeni, tok akcji wyznacza gra światła i cienia, a wszystkim poczynaniom bohaterów towarzyszy atmosfera grozy i tajemnicy...

Ręce Orlaka (Orlacs Hände,1924) – reż. Robert Wiene.

środa, 14 marca 2012

Milczenie jest złotem. Część pierwsza

Bezdyskusyjnym zwycięzcą tegorocznej gali Oscarowej został Artysta Michaela Hazanaviciusa. Fakt ten wzbudził liczne dyskusje, w których ścierały się głosy chwalące pomysł powrotu do epoki kina niemego z oskarżeniami, zgodnie z którymi efekciarskiej formie filmu nie towarzyszy żadna głębsza treść.
Tym, którzy Artysty nie widzieli, z czystym sumieniem go polecam. Należę do stronnictwa cieszącego się z podjęcia przez jego twórców próby powrotu do początków kina i przypomnienia magii niemych filmów.
Możliwe, że jestem przypadkiem szczególnym, bo uwielbiam nieme filmy. Stąd pomysł na nowy blogowy cykl, przypominający wybrane pierwsze próby uchwycenia (i wykreowania) świata na taśmie filmowej.
Wybór będzie oczywiście całkowicie subiektywny.
Po tym przydługim wstępie przechodzę do rzeczy, czyli Nosferatu – symfonia grozy  z 1921 roku, w reżyserii Friedricha Wilhelma Murnaua. Filmu określonego przez Wernera Herzoga (w wywiadzie udzielonym w 1978 roku) mianem największego i najważniejszego filmu, jaki kiedykolwiek nakręcono w Niemczech*. Warto przypomnieć, że również Herzog wziął na warsztat ten sam temat w filmie Nosferatu wampir (1979). Herzog kategorycznie odżegnuje się od jakichkolwiek sugestii, jakoby jego Nosferatu miał być remake’em filmu Murnaua, myślę jednak że można z nim polemizować, bo całkiem wyraźnie zainspirował się filmem z 1921 roku. Także tworząc wybitne dzieło, dodajmy.
Co takiego wyjątkowego jest w filmie Murnaua?
Na pewno niesamowity nastrój, za Lotte Eisner można by rzec: demoniczny (Eisner jako demoniczne pojmuje – jak Goethe – to, co wymyka się rozumowi)**. Realizacja założeń ekspresjonizmu niemieckiego w plenerze (jako bodaj jedyny film ekspresjonistyczny, Nosferatu nie był kręcony wyłącznie w atelier) dała wyjątkowe rezultaty: groza wyłania się tu zewsząd, nie potrzebuje mroku nocy ani specjalnych dekoracji, tkwi w przyrodzie, przedmiotach, ludziach. I wampirach.





Wyjątkowy jest także główny bohater – graf Orlok. Monstrum pozbawiające życia i rozprzestrzeniające dżumę. Niesamowicie zagrany przez Maxa Schrecka. Porusza się powoli, a każdemu jego ruchowi towarzyszy cień – równie złowróżbny jak on sam. Nie ma w sobie nic z pociągających, romantycznych przedstawień wampirów z filmów dla nastoletniej publiczności.



* Por. Herzog. Przewodnik Krytyki Politycznej, Warszawa 2010.
** Por. Lotte Eisner: Ekran demoniczny, tłum. Konrad Eberhardt, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1974.

Więcej na temat postaci wampira w filmie:
Grażyna Stachówna: Władcy wyobraźni. Sławni bohaterowie filmowi. Wydawnictwo Znak, Kraków 2006.