Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joyce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joyce. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 lutego 2014

Złotowłosa

Pewnie każdy słyszał o londyńskim zespole Pink Floyd. Nie wiem, czy jeszcze występują, ale mam nadzieję, że nie. Przypomnę tylko, że na początku kariery (przełom lat 60/70 ubiegłego wieku) kierował nimi psychodeliczny Syd Barrett. Następną dekadę rządził wizjoner artystycznego rocka Roger Waters. Po jego odejściu nastąpiła ostatnia era, nudziarza Davida Glimoura. Ale nie o sekciarstwie tu mowa. Chłopcy byli nieźle wykształceni i sporo czytali (choć implikacja jest raczej odwrotna: sporo czytali, dlatego udało do czegoś dojść), czego "echa" można znaleźć zarówno w wielu utworach Pink Floyd, jak i w autorskich projektach muzyków. I tak, na pierwszym solowym albumie Syda Barretta "The Madcap Laughs" znajduje się utwór Golden Hair. Autorem tekstu jest sam James Joyce, znany z tego, że czasem pisał kawałki do pośpiewania przy kuflu. Barrett wykorzystał wiersz z wczesnego okresu irlandzkiego pisarza, do którego zresztą sam Joyce odnosił się bardzo krytycznie. Wiersz jest miłosny, czyli smutny. Barrett też nie należał do wesołków i tak powstało dwuminutowe psychodeliczne cudeńko. 


James Joyce: Muzyka kameralna

V

Złotowłosa, wyjrzyj
Z okienka.
Słyszę, jak brzmi twoja
Piosenka.

Książki mej już czytać.
Nie mogę.
Pada ognia blask na
Podłogę.

Więc zamykam książkę
I pokój;
Wyjdę, by cię szukać
Wśród mroku

Śpiewaj, niech rozbrzmiewa
Piosenka.
Złotowłosa, wyjrzyj.
Z okienka.

Przeł. Maciej Słomczyński

 
Syd Barrett


Do posłuchania:
Syd Barett: The Madcap Laughs (1970)
Po poczytania:
James Joyce: Muzyka kameralna (różne wydania)


środa, 2 maja 2012

Podążaj za Joyce’em

Znajdziemy w Ulissesie kilka dziarskich przyśpiewek. Odnajdziemy również niemało piosenek nawiązujących do twórczości Joyce’a: Syd Barret, Kate Bush, The Poques i pewnie jeszcze setka innych.

Dziś o Irlandczyku w sosie psychodelicznym. Tak mocno przyprawionym grzybkami, że nie pokuszę się o interpretację tekstu. W głównej roli – poza Bloomem i kompanami – wspaniała Grace Slick. Pierwsza dama rocka psychodelicznego, która poza jazdą obowiązkową każdej porządnej hippiski, czyli seksem i narkotykami, podczytywała dziwne książki. Raz coś o białym króliku, innym razem o przygodach Blooma. I czasem powstawały z tego takie perełki jak „Rejoyce”.



Trzeba powiedzieć, że bardzo dobrze brzmi Joyce pod słonecznym kalifornijskim niebem.

Grace Slick
A tu fragment tekstu:

Mulligan stew for Bloom,
The only Jew in the room
Saxon's sick on the holy dregs
and their constant getting throw up on his leg.

Molly's gone to blazes,
Boylan's crotch amazes
any woman whose husband sleeps with his head
all buried down at the foot of his bed.



Do posłuchania:
Jefferson Airplane: After Bathing at Baxter's (1967)

Do poczytania:
J. Joyce: Ulisses (różne wydania)

czwartek, 16 czerwca 2011

Leopold, grodu Dublina lord

16 czerwca 1904 roku Stefan Dedalus wyszedł o godzinie 8.00 na miasto. Równocześnie Leopold Bloom, wyjaśniwszy żonie pojęcie „metempsychoza”, opuścił dom. Tak rozpoczęła się najważniejsza w literaturze jednodniowa wędrówka. Ten dzień jest nie tylko dobrym pretekstem zasmakowania słodko-gorzkiego guinnessa, ale – kto odważniejszy – niech zaśpiewa:

Lal o lal o ra
Skalisty trakt do Dublina


Do poczytania:
J. Joyce: Ulisses. Przeł. Maciej Słomczyński. PIW. Warszawa 1969.