Pewnie każdy słyszał o londyńskim zespole Pink Floyd. Nie wiem, czy jeszcze występują, ale mam nadzieję, że nie. Przypomnę tylko, że na początku kariery (przełom lat 60/70 ubiegłego wieku) kierował nimi psychodeliczny Syd Barrett. Następną dekadę rządził wizjoner artystycznego rocka Roger Waters. Po jego odejściu nastąpiła ostatnia era, nudziarza Davida Glimoura. Ale nie o sekciarstwie tu mowa. Chłopcy byli nieźle
wykształceni i sporo czytali (choć implikacja jest raczej odwrotna: sporo
czytali, dlatego udało do czegoś dojść), czego "echa" można
znaleźć zarówno w wielu utworach Pink Floyd, jak i w autorskich projektach muzyków. I tak, na pierwszym solowym albumie Syda Barretta "The Madcap Laughs" znajduje się utwór Golden Hair. Autorem tekstu jest sam James Joyce, znany z tego, że czasem pisał kawałki do pośpiewania przy kuflu. Barrett wykorzystał wiersz z wczesnego okresu irlandzkiego pisarza, do którego zresztą sam Joyce odnosił się bardzo krytycznie. Wiersz jest miłosny, czyli smutny. Barrett też nie należał do wesołków i tak powstało dwuminutowe psychodeliczne cudeńko.
James Joyce: Muzyka
kameralna
V
Złotowłosa, wyjrzyj
Z okienka.
Słyszę, jak brzmi twoja
Piosenka.
Książki mej już czytać.
Nie mogę.
Pada ognia blask na
Podłogę.
Więc zamykam książkę
I pokój;
Wyjdę, by cię szukać
Wśród mroku
Śpiewaj, niech
rozbrzmiewa
Piosenka.
Złotowłosa, wyjrzyj.
Z okienka.
Przeł. Maciej
Słomczyński
Do posłuchania:
Syd Barett: The Madcap
Laughs (1970)
Po poczytania:
James Joyce: Muzyka
kameralna (różne wydania)
Już chyba wolę takiego Joyce'a niż tego z "Finneganów trenu" :-)
OdpowiedzUsuńPodzielam opinię. Ostatnie, pełne wydanie FW zupełnie mnie nie zainteresowało. Przekartkowałem i odłożyłem.
OdpowiedzUsuńNawet próbowałem się z tym zmierzyć ale szybko dałem sobie spokój a na pocieszenie przy lekturze Muzyki kameralnej Joyce'a warto przypomnieć sobie, że i u księdza Baki doszukiwano się "treści intelektualnie nośnych" :-)
Usuń