Nasz blog istnieje już od ponad pół roku, a jednak – jakimś niezrozumiałym trafem – nie znalazł się na nim jeszcze żaden wpis poświęcony jednej z moich (a i zapewne Debe się przyłączy) ulubionych instytucji: bibliotece.
Borges pisze o bibliotece jako o miejscu urządzonym na wzór wszechświata. Skoro tak, to w trakcie mojego czytelniczego życia obserwuję powolne przekształcanie się polskich bibliotek: od teocentrycznego modelu uniwersum, do koncepcji wszechświatów równoległych.
W bibliotece opartej na teocentrycznym modelu wszechświata, Najwyższą Istotą jest decydujący-o-wszystkim Bibliotekarz, do którego potencjalny czytelnik (potencjalny – bo jeszcze nie wiadomo, czy pozwolimy mu cokolwiek wypożyczyć!) powinien odnosić się z odpowiednią czcią i atencją. Najważniejszym elementem wyposażenia jest lada, za którą kryją się rzędy książek, o dostępie do których zwykły śmiertelnik nie ma co marzyć.
Do tego typu bibliotek świetnie pasują te słowa Umberto Eco: „Otóż jednym z nieporozumień, jakie dominują nad pojęciem biblioteki, jest pogląd, że idzie się tam po książkę, której tytuł się zna”. Kto z nas nie stanął przed słynną ladą teocentrycznie urządzonych bibliotek i nie poczuł (akurat właśnie wtedy!) niezwykle dojmującej, czytelniczej pustki w głowie?
Na szczęście, coraz więcej bibliotek otwiera się dla czytelników, uznając – o dziwo!, jak konstatuje czytelnik przyzwyczajony do bibliotek teocentrycznych – że książki są po to, by ludzie je czytali.
W bibliotecznych światach równoległych, każda istota jest równie ważna i ma równą moc oddziaływania. Ladę zastępują łatwo dostępne regały i wygodne fotele. Czytelnik przechadza się między regałami, wybiera, przebiera, przegląda, odkłada.... i tak dalej i tak dalej.... I – jak stwierdza Eco – „W tym sensie biblioteka staje się przygodą”.
Cytaty pochodzą z książki:
Umberto Eco, O bibliotece, tłum. Adam Szymanowski, wyd. Świat Książki, Warszawa 2007.