niedziela, 6 maja 2012

Milczenie jest złotem. Część druga

Robert Wiene jest znany przede wszystkim jako twórca filmowego pomnika ekspresjonizmu niemieckiego, czyli słynnego Gabinetu doktora Caligari. Niewiele osób zna inny jego film, równie mocno mrożący krew w żyłach.
Ręce Orlaka (1924) – bo o tym filmie będzie mowa – to (pierwsza, lecz nie jedyna) adaptacja powieści Maurice’a Renarda. Pokrótce rzecz ujmując, jest to historia słynnego pianisty, który ulega wypadkowi kolejowemu. Jego stan jest ciężki, życie i zdrowie Paula Orlaka jednak udaje się uratować. Nie udaje się niestety uratować jego rąk. 
Traf chce, że gdy w szpitalu leży ciężko ranny Orlak, odbywa się egzekucja groźnego rabusia i mordercy Vasseura. Lekarz Orlaka, poruszony prośbami jego żony, postanawia dokonać eksperymentalnego zabiegu i przeszczepić ręce bandyty pianiście.
Tu zaczyna się właściwa akcja filmu. Orlak dowiaduje się, że „został obdarzony” rękami mordercy. Nie może przestać myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że „jego” ręce dokonały wielu okrutnych zbrodni... Zdaje się popadać w obłęd. Tymczasem, na tle sytuacji głównego bohatera, rozwija się kolejny wątek akcji – ojciec pianisty został zamordowany, a on sam staje się ofiarą szantażu.


Oglądając film, przede wszystkim warto zwrócić uwagę na Conrada Veidta, wyjątkowo ekspresyjnie grającego trudną rolę Paula Orlaka. Niektóre sekwencje w zasadzie opierają się na jego – by tak rzec – „pantomimicznych monologach”, dzięki którym doskonale wiemy, co dzieje się we wnętrzu umęczonego pianisty – jakie koszmary, wątpliwości i wahania go dręczą.



Nie można też nie dodać, że Wiene, realizując ten film, bynajmniej nie zapomniał o swych ekspresjonistycznych doświadczeniach. Choć brak tu typowych dla tego nurtu deformacji przestrzeni, tok akcji wyznacza gra światła i cienia, a wszystkim poczynaniom bohaterów towarzyszy atmosfera grozy i tajemnicy...

Ręce Orlaka (Orlacs Hände,1924) – reż. Robert Wiene.

2 komentarze:

  1. Nie miałem okazji widzieć tego filmu, ale recenzja bardzo zachęca. Chyba czas nadrobić zaległości...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam - film toczy się dość powolnym rytmem, ale na pewno jest wart zobaczenia. W wersji angielskiej (b. dobrej jakości) można go znaleźć na Youtube.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń