Na początku przepraszam za ten patetyczny tytuł. Mam nadzieję, że podsumowujący cytat ten podnosiły ton rozwieje. I drugie przeprosiny za ów cytat, nieco libertyński, gdyż nasz dzisiejszy bohater należał do tych, co chętnie machali szpadą. A historia dotyczy młodego Rousseau. Jeszcze nie filozofa, ale awanturnika i włóczęgi. Jak wiadomo, po okresie psotnika nadchodzi okres czytelnika. I dokładnie tak było również z autorem Emila. Z nudy wyrwały go książki, z którymi zapoznała go tajemnicza pani La Tribu. Czytał wszystko i wszędzie. Czytanie – jak wyznaje – stało się jego wielką... namiętnością: „Przypadek tak dobrze przyszedł w pomoc mej wrodzonej wstydliwości, że miałem przeszło trzydzieści lat, nim pierwszy raz rzuciłem okiem na jedno z owych niebezpiecznych wydawnictw, które pewna światowa dama określiła jako bardzo niewygodne, ponieważ przy czytaniu można je trzymać tylko w jednej ręce”.
Wstydliwy Jan Jakub |
Do poczytania:
J.J. Rousseau: Wyznania. T.I. Przeł. Tadeusz Żeleński (Boy). PIW. Warszawa 1978.
To ja - przepraszam - mało poważnie i jeszcze mniej chyba filozoficznie. Ale z anegdotą. Mama znajomego pracowała (albo nadal pracuje, nie wiem, historia jest jednak stara) w księgarni. Kiedyś przyszedł podobno do jej sklepu chłopczyk, mały taki i zapytał: 'Czy ma pani takie książeczki, co jak się otworzy, to staje?'.
OdpowiedzUsuńJemu oczywiście chodziło o te tekturki, dawną namiastkę 3D.