Dziś o Kancie w sosie ekspresjonistycznym. Uprzedzam, że wysmakowane to danie. Czytając wczesne opowiadania poety i lekarza (wówczas jeszcze w odwrotnej kolejności) Gottfrieda Benna, natknąłem się na frapujący fragment dotyczący Kanta. Postacią łączącą opowiadania jest lekarz Rönne, który podczas krojenia mózgów pacjentów (Benn pracował przez pewien czas w szpitalu dla prostytutek) „myślał”…
„Kant, pomyślał, pająk krzyżak, wszetecznik kpiący z obowiązujących wartości, rynek niewolników, martynikański, urzeczowień możliwych do ujęcia w schematach, drutowaty, zaplątujący wszystkie wartości rybne i ucieczkowe w więcierzach czaszek –
Kant, pomyślał, manufakturzysta od złotych podziałów, wielki zakręcacz materii, balansista w związku – przepychający się – na drogach systemowych – triumfalnych wobec kosmosu.
Kant, pomyślał, wygodna sytuacja, gabinecik uczonego, osiemnastowieczna sylwetka wycięta czarnego papieru, niebo gwiaździste nad żabotem – osiadający kontynent, rosół ze szczurzych ogonów, które sondują wrak, z głową do przodu – pobieżnie – transatlantycka”.
Przyznaję, że trudno tu o komentarz, może tylko skromnie dodam, że też mam gabinecik.
Do poczytania:
Gottfried Benn: Mózgi i inne nowele. Przeł. Sława Lisiecka. Wyd. PIW. Warszawa 2011
Niewątpliwie filozofia Kanta jest inspirująca, czasami pozytywnie, czasami negatywnie. Lepiej dla nas, żeby było pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze u Kanta, że całe życie w jednym miejscu.
OdpowiedzUsuńpzdr
i ten rosół...
OdpowiedzUsuń