sobota, 10 listopada 2012

Filozofia mody, filozofia stylu (2)

Dziś post w ramach zapomnianego, zainaugurowanego przed kilkoma miesiącami cyklu, którego pierwsza część – tutaj
Bohaterką wpisu będzie filozofka, pisarka i feministka – Simone de Beauvoir. Na stronach jej najsłynniejszej książki – Drugiej płci – przeczytamy wiele interesujących uwag na temat stosunku kobiet do swego ciała, niekończącego się procesu pielęgnowania urody oraz podążania za modą. Kobiety nie realizujące siebie, ale męskie wyobrażenie kobiecości, toczą nieustanną, codzienną walkę z własną cielesnością, wciąż stosując kolejne diety, masaże, ćwiczenia, coraz to nowe, kolejne kosmetyki i tak dalej, i tak dalej...

To zjawisko, jak wyjaśnia de Beauvoir, jest charakterystyczne dla patriarchalnej kultury zachodniej, w której to mężczyźni określają kim i jaka ma być kobieta, mogąca zasłużyć na uznanie i miano „kobiecej”.
Po pierwsze bowiem:
Ponieważ kobieta jest obiektem, zrozumiałe, że od sposobu ubierania się zależy jej istotna wartość1.
Po drugie natomiast:
Dzięki rutynie, pielęgnacja urody i troska o garderobę zmienia się w pańszczyznę1.
Konkluzja nie pozostawia złudzeń:
Moda, od której zależne są kobiety, nie ma na celu ukazania autonomicznych jednostek; odwrotnie, pozbawia jak gdyby kobiety transcendencji, wystawiając je na łup męskich pragnień1.

Czyżby zatem prawdziwie świadoma swej autentyczności kobieta, odrzucająca męską definicję kobiecości i sama określająca swoje powołanie miała bezdyskusyjnie pogardzać modą? Otóż z tekstów i zdjęć eleganckiej de Beauvoir wynika zgoła inna konkluzja, zgodnie z którą kobieta świadoma siebie może śmiało korzystać z dobrodziejstw pracy krawców i projektantów – o ile, rzecz jasna, nie robi tego, by przypodobać się mężczyznom.

W wielotomowych wspomnieniach filozofki znajdziemy wiele uwag świadczących o tym, że słynna egzystencjalistka przywiązywała duże znaczenie do strojów – nie tylko swoich.

I tak na przykład, o jednym ze swych pobytów w Paryżu pisze:
Zaprosili mnie na coctail. Był to mój pierwszy występ w eleganckim świecie; nie zabłysłam. Miałam czerwoną, wełnianą sukienkę z dużym kołnierzem z białej piki, o wiele za skromną na tę okazję2.
Zauważa przy tej okazji, że toalety innych zaproszonych na przyjęcie pań były znacznie wystawniejsze i najwyraźniej uszyte specjalnie na tę okazję.
De Beauvoir nie przejęła się jednak swym niedopasowaniem do towarzystwa i wraz z przyjaciółką pogrążyła się w przyjęciach wydawanych w zupełnie innym gronie, podczas których:
[...] pudrowałyśmy twarze na biało, malowałyśmy na krwawo usta i miałyśmy duże powodzenie2.

Na wiele ciekawych obserwacji i uwag dotyczących mody i strojów de Beauvoir natrafimy w listach, które pisała do Nelsona Algrena, amerykańskiego prozaika, z którym była związana przez szereg lat. Przytoczmy jeden z fragmentów tej korespondencji, dobitnie świadczący o tym, że de Beauvoir przywiązywała duże znaczenie do swego stroju i zdecydowanie chciała wyróżniać się nim w tłumie:

W niedzielnym słońcu suknia z Gwatemali zrobiła prawdziwą furrorę, w »Deux Magots« nieznajomi ludzie podchodzili i pytali, skąd ją wzięłam, wszyscy sprzedawcy i przyjaciele wprost oniemieli. Kazałam sobie uszyć spódnicę z zielono-fioletowego materiału z Chichicastenango, do zielono-fioletowej bluzki z Patzcuaro, na głowie noszę piękną szarfę, którą kupiłam w Taxco, kolczyki murzyńskiej dziewczyny i, oczywiście, korale. Wyglądam bardzo dziwnie, ale tutaj dziwny wygląd jest mile widziany3.

A na deser – zamiast podsumowania – kilka zdjęć jakże stylowej Simone:






Z Jeanem-Paulem Sartrem
Z Nelsonem Algrenem - czyżby to była słynna suknia przywieziona z Gwatemali...?

Simone de Beauvoir - po prawej. W środku Nelson Algren

Cytaty pochodzą z książek:
[1] Simone de Beauvoir: Druga płeć, tłumaczenie Gabriela Mycielska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972.
[2] Simone de Beauvoir: W sile wieku, tłum. Hanna Szumańska-Grossowa, Wydawnictwo Jacek Santorski & Co, Warszawa 2004.
[3] Simone de Beauvoir: Listy do Nelsona Algrena. Romans transatlantycki 1947-1964, tłum. Jolanta Kozak, Warszawskie Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 2000.

7 komentarzy:

  1. Cudowny jest ten cykl, cieszy oko i czytelnicze apetyty. Suknia z Ameryki Centralnej - wspaniała! Simone mi przypomina Fridę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Martynka:) Podobieństwo jest rzeczywiście, szczególnie przy upodobaniu Simone do egzotycznych tkanin i wyrazistej biżuterii (czym zdobywa moje serce). Do tego ta fryzura...

      Usuń
  2. „Dzięki rutynie, pielęgnacja urody i troska o garderobę zmienia się w pańszczyznę” - ale, jeśli ma się tę świadomość, nie musi się zmienić w pańszczyznę (zgodnie z tym, co Gombrowicz pisał o jedzeniu ryby: że skoro ktoś wie, że nie powinno się jej jeść nożem i widelcem, może tak robić - chodzi to świadomość właśnie).
    Moda może być pewnie 'wyrazem indywidualności i wiary w wolność jednostki', tyle tylko, że tu jeszcze potrzeba dobrego smaku, żeby nie wyszło karykaturalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, de Beauvoir nawet zdaje się własnymi wyborami potwierdzać tezę, zgodnie z którą moda jest "dla ludzi" pod warunkiem, że pomaga wyrażać siebie zamiast służyć jako środek do podobania się innym.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Gargamelki,
    zapraszam do mnie po odbiór nagrody! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Simone - klasyka kobiecości i dobrze rozumianego feminizmu :) "Druga Płeć" (chociaż jej fragmenty) powinny być obowiązkową lekturą w ostatnich klasach liceum.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń