czwartek, 1 listopada 2012

Płomień świecy


„Tak więc kontemplując płomień, wracamy do marzeń odwiecznych i najpierwotniejszych”*.




Gdy na przełomie października i listopada w powietrzu unosi się zapach palonych świec, trudno uciec od nostalgii i wspomnień. W ten nastrój i te dni fantastycznie wpasowuje się poetycki język, jakim napisany jest esej Gastona Bachelarda – esej o świecy i marzeniu, jakie powstaje w kontakcie z pojedynczym płomieniem. Bachelard próbuje uchwycić w nim to, co nieuchwytywalne: dialektykę płomienia, który jednocześnie jest stawaniem się i jednością; sens poetyckich metafor, rodzących się w rozpłomienionej świecą wyobraźni; samotność marzyciela ulotnego światłocienia; wreszcie – wzlot ku transcendencji, nadający znaczenie marzeniu zrodzonemu z płomienia.
W ujęciu Bachelarda płomień świecy przestaje być przedmiotem percepcji i staje się przedmiotem filozoficznym.

„Płomień wzywa do widzenia rzeczy po raz pierwszy: mamy o nim tysiące wspomnień, marząc o nim, ogarniamy całą osobowość pradawnej pamięci, a jednak marzymy o nim jak wszyscy, wspominamy, jak wspominają wszyscy – toteż, zgodnie z jednym z najbardziej niewzruszonych praw marzenia przed płomieniem, marzyciel żyje w przeszłości nie będącej już jedynie jego przeszłością, żyje w przeszłości pierwszych ogni świata”*.

* Cytaty z książki: Gaston Bachelard: Płomień świecy. Tłum. Julian Rogoziński. Wydawnictwo słowo/ obraz terytoria. Gdańsk 1996.

2 komentarze:

  1. Dawno, dawno temu strasznie irytowało mnie, że nie potrafię ani sama określić, czym jest ogień, ani znaleźć żadnego satysfakcjonującego opisu. Płomień wymykał się zamknięciu w definicji. Nie pomyślałam jednak nigdy o tym, by potraktować go nie jako przedmiot percepcji, ale jako przedmiot filozoficzny. A może faktycznie jest to pomysł :). W każdym razie brzmi bardzo ciekawie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst Bachelarda jest bardzo ciekawy. I rzeczywiście uzmysławia to, o czym piszesz: że (wbrew pozorom) bardzo trudno odnaleźć słowa, które pozwoliłyby uchwycić istotę płomienia.
    Bardzo podoba mi się u niego ten trop "dialektyczny" - płomień jako jedność przeciwieństw, wielość w jedności i jedność złożoności.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń