środa, 1 sierpnia 2012

Arystokrata ducha

W mojej prywatnej hierarchii wielkich włoskich reżyserów XX wieku, Luchino Visconti zajmuje miejsce szczególne. Nie chodzi tylko o jego biografię i talent, o której zajmująco pisze Laurence Schifano. Mam na myśli nade wszystko stosunek Viscontiego do literatury. Oto jedno z jego wspomnień: „Pewnego dnia, w roku 1922, zastaję ojca zatopionego w lekturze książki nadesłanej mu właśnie z Paryża. Ponieważ zdumiało mnie przejęcie, z jakim czytał, przerwał na chwilę lekturę, by mi powiedzieć, jak bardzo, odwracając kartkę, cierpi na myśl, że cudowna ta powieść musi się skończyć. Był to tom W stronę Swanna”.

Jego wielkim marzeniem było nakręcenie W poszukiwaniu straconego czasu.  I choć literackim sposobem narracji, słynną „rozległą frazą” udało mu się stworzyć typ filmu proustowskiego, to jednak samej historii nie zrealizował. 

Długie lata woził ze sobą trzy oprawione w czerwony safian książki drukowane na papierze biblijnym: W poszukiwaniu straconego czasu, Śmierć w Wenecji oraz Fałszerzy. Trzeba przyznać, iż wybór iście hrabiowski, zwłaszcza ten safian robi wrażenie. 

Większość jego filmów stanowiły adaptacje wielkiej literatury, by wspomnieć tylko Tomasza Manna, Lampeduse, Camusa czy d’Annunzia. Co więcej, jest jednym z nielicznych, któremu powiodła się ta niewątpliwie trudna sztuka przekładu. Viscontiemu udało się doprowadzić do tego, że czytając Śmierć w Wenecji zawsze będę widział Dirka Bogarda a Fabrizio Salina to dla mnie Burt Lancaster z imponującymi – jak przystało na księcia – bokobrodami.

Gdy zapytano go w wywiadzie, czy jego filmy służą w ratowaniu kultury zachodniej, odpowiedział: „Tak, w pewnej mierze. Kultura staje się coraz bardziej kulturą masową, to nieuniknione. Chyba dobrze, że kino kieruje uwagę szerszej publiczności na arcydzieła literatury”.


Do poczytania:
Laurence Schifano: Luchino Visconti. Ogień namiętności. Przeł. Elżbieta Radziwiłłowa. Wyd. PIW. Warszawa 2010.

3 komentarze:

  1. Dla mnie Pasolini był najciekawszym Włochem za kamerą w XX wieku.

    OdpowiedzUsuń
  2. A u mnie pierwsze miejsce ma Antonioni:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obaj znakomici a i Fellini trzyma się dobrze.

    OdpowiedzUsuń