piątek, 9 grudnia 2011

Medytacje o winie

Już na samym początku muszę przyznać, że żaden ze mnie koneser wina. Potrafię rozróżnić białe wino od wina czerwonego, słodkie od wytrawnego, ale już marki, szczepy, słynne piwnice, proces fermentacji, bukiety itd. to dla mnie czarna magia. Bibosz zatem ze mnie kiepski. Załóżmy jednak, że picie wina, a myślenie o piciu wina to dwie różne sprawy.

Skąd bierze się filozofia? Ze zdziwienia, z wątpienia, z rozpaczy, z pragnienia komunikacji… A może po prostu z wina? Nie chodzi mi o bełkotliwe dyskusje, lecz raczej o filozoficzne upojenie, o Dionizosa. Tak bowiem, jak wino jest towarzyszem filozofii, tak filozofia zrodziła się z wina. Czyż słowa te nie odnoszą się to również do religii?

Ale picie wina to również podróżowanie (Le tour de France), doznania estetyczne, gdyż dobry winny trunek oferuje nam tego samego rodzaju przeżycia, co na przykład wiersz Johna Donne’a. Wreszcie, podczas picia może zajść swoiste metafizyczne poznanie, gdyż z jednej strony – dusza przypomina sobie o ciele, z drugiej zaś ciało łączy się z duszą. „Mind-body problem” rozwiązuje się sam.



Jak zatem należy pić wino? Scruton podaje cztery zasady. Oto one:
1.      Pij, co chcesz i ile chcesz.
2.      Swoim piciem nie powinieneś przysparzać cierpień bliźnim.
3.      Picie nie powinno powodować trwałych szkód na ziemi.
4.      Nie pij niczego, co sprzedają w plastikowych butelkach.

Autor radzi ponadto, jakie wino pić do jakiego filozofa. I tak, do Kanta pasuje biały Hermitage Chante Alouette (rocznik 1977), do Hegla chianti classico. Czytając Kierkegaarda najlepiej rozkoszować (a raczej umartwiać) się trydenckim marzemino, do Berkeleya nadaje się tylko szklanka dziegciu. Hołd Heideggerowi należy zaś wznieść pustym (wypełnionym nicością) kieliszkiem.

Do poczytania:
Roger Scruton: Piję, więc jestem. Przewodnik filozofa po winach. Przeł. Michał Szczubiałka. Wyd. Aletheia. Warszawa 2011. 

6 komentarzy:

  1. Kolejna pozycja do poczytania. Zapowiada się ciekawa i zabawna przygoda:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wino w plastiku i piwo w puszce... Dwie zarazy.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. A jakie wino sprzedają w plastikowanych butelkach? Bo na myśl przychodzi mi tylko plotka o Apeticie Exotic, który - jak wieść niesie - był dostępny kilka lat temu w Katowicach ;) Ale nazwa przywodzi na myśl klimaty tak podłe, że nawet najlichszy filozof nie mógłby być czytany w asyście tegoż - albo się tego nie spodziewam. Ewentualnie inaczej - Apetit Exotic mind-body problem komplikowałby pewnie jeszcze mocniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nazwy nie pomnę - mój kumpel przywiózł kiedyś z Hiszpanii całą zgrzewkę "wina" a la plastik...

    OdpowiedzUsuń
  5. Za to kartonowe wina ponoć bywają do rzeczy. A karton trochę mniej przeraża niż plastik. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada się świetna lektura.
    P.S. Ciekawe, czy plastik obejmuje też worki (ach ten leśny dzban...)?

    OdpowiedzUsuń