niedziela, 17 lipca 2011

Dwoje oczu Spinozy

Kawał swego życia spędził Kołakowski nad Spinozą. A był to nieprzeciętny łeb – jeden i drugi.

Jeremi Przybora: Mambo Spinoza

(fragment)

Spinoza –
nie imię to dziewczyny!
Spinoza –
to nie z importu lek!
Spinoza –
nie nazwa to rośliny,
to był filozof wzięty!
Nieprzeciętny
łeb!



I jeszcze coś na drugie oko.

J.L. Borges: Spinoza

Pergaminowo przeźroczyste dłonie Żyda
szlifują w półmroku kształty;
schodzące popołudnie jest z lęku i zimna.
(Popołudnia wszystkie są jednakie).
Dłonie i dookolna przestrzeń o barwie hiacyntu,
co w zmierzchu z wolna blednie na krańcach Getta,
prawie nie istnieją dla cichego człowieka
śniącego sen przejrzystego labiryntu.
Nie niepokoi go, nie mąci zmysłów fama,
ten odblask snów w śnie innego zwierciadła
ani zuchwałe amory młodych dam.
Pracuje, wolny od mitu i metafory,
nad mozolnym kryształem: nieskończonym
atlasem Tego, które jest ze wszystkich Jego gwiazd.

Przeł. Edward Stachura 

M. in. w: J.L. Borges: Nowa antologia osobista. Przeł. A. Sobol-Jurczykowski, E. Stachura, S. Zembrzuski. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2006. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz