Dziś fragment o tym, że istnieją filozofowie, których za nic nie
można zrozumieć. Nie podam nazwisk takowych, by nie urazić kilku moich kolegów
i koleżanek, którym wydaje się, że jednak coś zrozumieli.
„Nie darmo w Warszawskim Towarzystwie Filozoficznym jeden z wyznawców
Wrońskiego odpowiedział przed laty uczestnikom dyskusji, którzy uwydatniali
brak logicznego sensu w wypowiedziach twórcy Prawa stworzenia: »Aby zrozumieć język Wrońskiego, trzeba przez
piętnaście lat żyć tylko jego słowami«. Język mistyki nie działa tak szybko jak
haszysz”.
Oto Pan Hoene-Wroński - tylko 15 lat wczuwania |
Stanisław Ossowski: Nauki
społeczne w problematyce teorii kultury. W: Idem: O nauce. Dzieła. T.IV.
Wrocław 1967, s. 294.
"Nie rozumiem" jest odpowiedzią, której po prostu nie wypada udzielić, mając filozoficzne wykształcenie. ;) Chociaż ostatnio ustaliłam, że w takim wypadku nie można powiedzieć czegoś bardziej nie na miejscu, niż "nie mam zdania".
OdpowiedzUsuńCo do filozofów, to i tak jestem ciekawa. Będę zgadywać!
Pozdrawiam :)
Byli tacy, którzy mówili, że każdy filozof ma w nazwisku "s".
OdpowiedzUsuńOdnośnie tematu, można zatem powiedzieć: unikajcie filozofów zaczynających się na "H".
Pozdrawiam