„Renana
zdążyłem jakoś na czas schować przed mamą,
bo
już na pewno kazałaby go wyrzucić”**.
Za namową zacnego czytelnika i blogera
Marlowa, biegłego również w filozoficznych zagadkach, przeczytałem książkę Rubikon Zygmunta Nowakowskiego. Czytając
książkę – dodam, że z przyjemnością – wypatrywałem, o czym wszak uprzedził mnie
już Marlow, filozofów, których idee namieszały w głowie głównemu bohaterowi
książki, uczniowi gimnazjum – takiemu naszemu Toerlessowi, chciałoby się
powiedzieć.
Ernest Renan |
Główny bohater, po samobójczej śmierci
swego przyjaciela, otrzymał w spadku jego książki. Nie były to jednak zwyczajne
książki. „Skrzynia trzasnęła z boku przy składaniu na ziemię i spomiędzy
pękniętych desek wysuwa się jakiś oprawny tom… Renana. On pierwszy z całego
ładunku. Nie wiem, co przedtem było w tej skrzyni, ale na wieku i po bokach
jest napis niemiecki Vorsicht! Feuergefährlich! A teraz są w niej książki.
I ten Renan na początku”**. I właśnie na Renanie chciałbym się chwilę zatrzymać,
gdyż to nikczemnik był nie gorszy niż sam Fryc – o którym również mowa w dziele
Nowakowskiego.
Ten świetnie zapowiadający się młody kleryk,
zarzucając sutannę i przenosząc się z seminarium św. Sulpicjusza do hotelu obok,
napisał przy okazji (a raczej „przy okazji” się przeniósł) książkę pod
znamiennym tytułem Żywot Jezusa.
Tytuł – już w kontekście treści – okazał się prowokacyjny, gdyż bohater
życiorysu, pomimo wszelkich talentów i przymiotów – jak wykazał Renan – okazał
się tylko… człowiekiem. Jak wiadomo, w tym konkretnym przypadku nie jest to zaletą.
Wydana w 1863 roku książka sprzedawała się jak świeże bułeczki. Jeszcze za
życia ukazała się niezliczona liczba wydań oraz nieprzebrana ilość przekleństw
i klątw rzuconych na autora (konkurować z nim mógł tylko Darwin). Niczym diabeł
święconej wody, ludzie trwożyli się przed rozprawą Renana. Kilkaset lat
wcześniej pewnie by chłopinę spalili, w połowie XIX wieku, został tylko…
wybitnym intelektualistą.
Na początku XX wieku w Krakowie była to
wciąż lektura zakazana. Renan w galicyjskiej szkole był czytany tylko pod ławką
(vorsichitg), co nie skończyło się
dobrze ani dla naszego bohatera, ani dla jego wspomnianego przyjaciela ani – i
to już moja interpretacja – dla całej Galicji.
A książka to ważna i pięknie się kończy:
„Kult jego będzie się wciąż odmładzał; legenda jego będzie zawsze budziła łzy w
oczach; cierpienia jego poruszą najszlachetniejsze serca; wszystkie wielki będą
świadczyły, że w całym plemieniu ludzkim człowiekiem największym był Jezus”*.
Do poczytania:
(Ostrożnie!)*Ernest Renan: Żywot Jezusa. Przeł. Andrzej Niemojewski. Kraków 1904.
**Zygmunt
Nowakowski: Rubikon. Warszawa 1990
(pierwsze wydanie: 1935).
Cieszę się, że nie jesteś zawiedziony ;-) - przynajmniej takie mam wrażenie :-)
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczna książka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy