sobota, 16 lutego 2013

Z lektur galicyjskiego gimnazjalisty


„Renana zdążyłem jakoś na czas schować przed mamą,
bo już na pewno kazałaby go wyrzucić”**.

Za namową zacnego czytelnika i blogera Marlowa, biegłego również w filozoficznych zagadkach, przeczytałem książkę Rubikon Zygmunta Nowakowskiego. Czytając książkę – dodam, że z przyjemnością – wypatrywałem, o czym wszak uprzedził mnie już Marlow, filozofów, których idee namieszały w głowie głównemu bohaterowi książki, uczniowi gimnazjum – takiemu naszemu Toerlessowi, chciałoby się powiedzieć.

Ernest Renan
Główny bohater, po samobójczej śmierci swego przyjaciela, otrzymał w spadku jego książki. Nie były to jednak zwyczajne książki. „Skrzynia trzasnęła z boku przy składaniu na ziemię i spomiędzy pękniętych desek wysuwa się jakiś oprawny tom… Renana. On pierwszy z całego ładunku. Nie wiem, co przedtem było w tej skrzyni, ale na wieku i po bokach jest napis niemiecki Vorsicht! Feuergefährlich! A teraz są w niej książki. I ten Renan na początku”**. I właśnie na Renanie chciałbym się chwilę zatrzymać, gdyż to nikczemnik był nie gorszy niż sam Fryc – o którym również mowa w dziele Nowakowskiego.  

Ten świetnie zapowiadający się młody kleryk, zarzucając sutannę i przenosząc się z seminarium św. Sulpicjusza do hotelu obok, napisał przy okazji (a raczej „przy okazji” się przeniósł) książkę pod znamiennym tytułem Żywot Jezusa. Tytuł – już w kontekście treści – okazał się prowokacyjny, gdyż bohater życiorysu, pomimo wszelkich talentów i przymiotów – jak wykazał Renan – okazał się tylko… człowiekiem. Jak wiadomo, w tym konkretnym przypadku nie jest to zaletą. Wydana w 1863 roku książka sprzedawała się jak świeże bułeczki. Jeszcze za życia ukazała się niezliczona liczba wydań oraz nieprzebrana ilość przekleństw i klątw rzuconych na autora (konkurować z nim mógł tylko Darwin). Niczym diabeł święconej wody, ludzie trwożyli się przed rozprawą Renana. Kilkaset lat wcześniej pewnie by chłopinę spalili, w połowie XIX wieku, został tylko… wybitnym intelektualistą.

Na początku XX wieku w Krakowie była to wciąż lektura zakazana. Renan w galicyjskiej szkole był czytany tylko pod ławką (vorsichitg), co nie skończyło się dobrze ani dla naszego bohatera, ani dla jego wspomnianego przyjaciela ani – i to już moja interpretacja – dla całej Galicji.  
A książka to ważna i pięknie się kończy: „Kult jego będzie się wciąż odmładzał; legenda jego będzie zawsze budziła łzy w oczach; cierpienia jego poruszą najszlachetniejsze serca; wszystkie wielki będą świadczyły, że w całym plemieniu ludzkim człowiekiem największym był Jezus”*.

Do poczytania:
(Ostrożnie!)*Ernest Renan: Żywot Jezusa. Przeł. Andrzej Niemojewski. Kraków 1904.
**Zygmunt Nowakowski: Rubikon. Warszawa 1990 (pierwsze wydanie: 1935).

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że nie jesteś zawiedziony ;-) - przynajmniej takie mam wrażenie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo sympatyczna książka.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń