piątek, 6 stycznia 2012

Kto się boi Immanuela Kanta? Część piąta

Nie ma takiego tematu, jakiego w swych pismach nie podjąłby się nasz bohater. W każdym razie jest ich niewiele. Dziś o Kantowskich zasadach właściwej dyskusji przy stole. Innymi słowy – poszukamy u naszego zucha wskazówek, jak w trakcie uczty, rozmawiając np. o dowodzie ontologicznym Anzelma, nie dać sobie po mordzie.

Uczta u Kanta


Nie zapominajmy o tym, że jedzenie w samotności jest bardzo szkodliwe. „Człowiek jedzący, który podczas samotnego posiłku żywi się własnymi myślami, stopniowo markotnieje”. I tylko dyskusja może go ożywić, pozwala nabrać siły, a być może, podczas miłej pogawędki, wpadnie człowiek na jakąś interesującą ideę.

Jednakże, by mogło się to ziścić, należy przestrzegać kilku reguł. Kant pisał o pięciu zasadach. Po pierwsze, trzeba wybrać odpowiedni temat do dyskusji; to znaczy taki, który daje możliwość wypowiedzenia się wszystkim. Po drugie, nie można w żadnym wypadku dopuścić do powstania śmiertelnej ciszy. Możliwe są jedynie chwilowe przerwy. Dyskusja – po trzecie – musi być wiążąca, co oznacza, że nie można przeskakiwać z jednego tematu na drugi. Żadnej paplaniny. Po czwarte, nie jest mile widziane upieranie się przy swej racji. „Rozmowa to zabawa – nie interesy”. Jeżeli sytuacja zrobi się już napięta, to dobry żart rozładuje duszną atmosferę. Wreszcie, jeżeli już dojdzie do sporu – ach, ten Kantowski racjonalizm… – za wszelką należy cenę trzymać siebie i swoje afekty na wodzy.

O czym zatem rozmawiać? Tego Kant – w każdej dziedzinie formalista – nie mówi. Daje wskazówki tylko „jak” należy to czynić. Jest jeszcze druga strona tego zagadnienia: mianowicie kwestia konsumpcji towarzysząca konwersacji, która niewątpliwie osłabia ów formalizm Kanta. Ale o tym następnym razem.


Do poczytania:
Kant I.: Antropologia w ujęciu pragmatycznym. Przeł. A. Bobko. Wyd. IFiS PAN. Warszawa 2005. 

1 komentarz: