„Wszystkie te imiona, które spisuję i odnotowuję, łączą się w moim umyśle z żywymi ludźmi, utraconymi kuchniami, wypolerowaną niklowana listwą, stanowiącą wykończenie szerokich, potężnych czarnych pieców, ze skwaśniałymi drewnianymi ociekaczami, które nigdy nie wysychały do końca, żółtawym światłem lamp naftowych. Z bańkami ze śmietaną na ganku, jabłkami w piwnicy, rurami od pieców przechodzącymi przez otwór w suficie, stajenką ogrzewaną w zimie ciepłem ciał i oddechów krów – tych samych krów, do których nadal zwracamy się w słowach powszechnie znanych od czasów Troi. Z zimnym woskowanym salonem, w którym ustawiano trumnę, kiedy ktoś umierał”.
Książka Alice Munro Widok z Castle Rock stanowi literackie ujęcie (i – jak podkreśla autorka – przekształcenie, a niekiedy nawet wyobrażenie: „jak to mogło być?”) losów jej rodziny. Znajdziemy tu historie o niemal mitycznych przodkach Munro, żyjących w Szkocji, świetne opowiadanie o uciążliwej morskiej podróży przez Atlantyk, opowieści o szukaniu przez poszczególnych członków rodziny swojego miejsca w Nowym Świecie, wreszcie dzieje rozmaitych trudności spotykających najbliższych autorki – jej rodziców, dziadków, ciotki i wujków. I ją samą, włączającą w zebrane w tomie opowiadania zebrane wiele osobistych wspomnień, doświadczeń i przemyśleń.
Szczerze mówiąc to, że Widok z Castle Rock jest książką o znamionach autobiograficznych nie miało dla mnie wielkiego znaczenia. Munro wprawdzie opisuje rozmaite ważne dla siebie postaci i wydarzenia, najważniejsze jest jednak to, co znajdujemy także w jej tekstach całkowicie fikcyjnych: głęboki i przenikliwy opis emocji i relacji międzyludzkich.
Alice Munro, Widok z Castle Rock, tłum. Ewa Elżbieta Nowakowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011 (cytat zamieszczony we wpisie pochodzi z niniejszej książki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz