Tak zwane "pytanie o sens życia" - oto główny problem adeptów filozofii, bardzo często mających nadzieję rozwiązać go przy pomocy klasyków filozofii różnych czasów i kultur. To oczywiście się nie udaje, co czasami prowadzi do zwątpienia, darcia szat a nawet rozstroju nerwowego.
Tymczasem często okazuje się, że może chodzić o coś bardzo prostego, by nie rzec - banalnego. Na co jednak bardzo często nie zwracamy uwagi, szukając za daleko i za głęboko.
Przekonałam się o tym dzisiaj, oglądając jeden z programów kulinarnych Nigelli Lawson. Między soczystym mlasknięciem a wciągnięciem nitki spaghetti prosto z garnka, niekwestionowana mistrzyni prostego i smacznego gotowania wymruczała - łącząc epikureizm i egzystencjalizm w jednym prostym zdaniu - "najważniejsze, to nieustannie starać się samemu sobie sprawiać przyjemność; mamy szczęście, jeśli łatwo nam to osiągnąć".
Całe popołudnie zajęło mi wcielanie tej zasady w życie. No i mam szczęście, bo łatwo mi sprawić przyjemność:)
Czego i Wam życzę.
to dictum nie tylko przekonuje hedonistów z urodzenia (i z wyboru) :-)
OdpowiedzUsuń