sobota, 22 listopada 2014

Ostatni z klerków


"Tołstoj opowiada, że w czasach, gdy był oficerem, zobaczył podczas marszu, jak jeden z jego kolegów uderzył człowieka, który oddalił się z szeregu. I powiedział mu: 'Czy nie jest ci wstyd, że traktujesz tak jednego z twoich bliźnich? Czyżbyś nie czytał Ewangelii?' Na co ów odrzekł: 'Czyżbyś nie czytał regulaminu wojskowego?'" (105).

Julien Benda

Książka Juliena Bendy "La Trahison des Clercs" z 1927 roku wywołała niemałą wrzawę. Wielu francuskich intelektualistów poczuło się obrażonych - co zresztą było znakiem firmowym twórczości autora. Benda grzmiąco ogłasza bowiem zdradę klerków - to jest sprzeniewierzenie się ideałom i wartościom, takim jak sprawiedliwość, prawda i rozum. Uważał on, że klerkowie (nie mylić z klerykami, choć trop nie jest zupełnie błędny) poddali się postępowi, użyteczności, "igraniu z namiętnościami", życiu - jednym słowem zdradzili, podczas gdy prawdziwy klerk uznaje tylko abstrakcyjne wartości (statyczne, bezinteresowne, racjonalne).  

Klerk żyje zatem w świecie ducha i jego celem nie jest zmienianie świata, lecz wierność ideałom, których zachowanie wydaje się konieczne dla moralności rodzaju ludzkiego. Nie można się dziwić takiej obcości wobec świata życia, królestwo klerka nie jest bowiem z tego świata. Klerkowi obcy jest realizm zarówno namiętności klasowej, jak i namiętności narodowej, którą rządzi ludzka potrzeba dominacji nad materią. Klerk nie mógł wygrać bitwy z doczesnością, dlatego zdradzony, został również uśmiercony (kto wierzy w martwe zasady sam jest martwy). "A historia uśmiechnie się na myśl, że Sokrates i Jezus Chrystus umarli za taką ludzkość" (226). 

 Do poczytania: 
Julien Benda: Zdrada klerków. Przeł. Marek J. Mosakowski. Warszawa 2014.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz