piątek, 30 marca 2012

O Ja. Niech to wszyscy diabli


Dla Zbyszka, który w mig rozwala wszystkie nasze filozagadki.


Zawsze, kiedy mowa jest o (nieistnieniu) Ja, pogoda jest paskuda. Choć chmury mają różowy kolor jak dziąsła lamparta, to jednak można zrobić kilka fotek nad Sekwaną. W niedzielny poranek można zanurzyć twarz w trawie…

Roberto Michel, tłumacz, fotograf amator, próbuje sfotografować zakochaną parę stojącą na placu. Jest jak milczący człowiek, który przybywa z Południa, a jego bambusowe czółno grzęźnie w mule. Fotografowanie jest dla niego sposobem zwalczenia nicości, drogą do wyśnienia rzeczywistości w drobiazgowej pełni. Zakochana para jest jednak dla obiektywu nieuchwytna, znika jak nitka babiego lata w porannym powietrzu. Fotografowanie, jak niektóre sny, wydaje się chaotyczne.

W domu Roberto wywołuje film. Robi powiększenie. Coraz większe. Te największe wiesza na ścianie. Przygląda się dokładnie, dostrzega człowieka w samochodzie. Co on tam robi? Rzeczywistość uchwycona na zdjęciu wydaje się być czymś zupełnie innym niż pierwotnie sądził. Czyżby? Jego spokój zostały przyćmiony znużeniem. A może i ja jestem projekcją snu innego człowieka? Niech to wszyscy diabli – pomyślał i zasnął.
Thomas (Powiększenie, reż. M. Antonioni, 1966)

Ps. Post jest wariacją na temat solipsystycznych tekstów moich ulubionych autorów: Borgesa (Koliste ruiny) i Cortazara (Babie lato). A „twarz w trawie” – to z Becketta (Nie ja). 

2 komentarze:

  1. W sumie pomyśleć, że jest się tylko czyjąś projekcją, to dość trudne zadanie. Bo chyba musieli byśmy być jedyną projekcją tego kogoś, taką, na której skupia całą uwagę, skoro nasze życie jest jednak takie... intensywne.
    To już łatwiej uznać, że jesteśmy mózgami w słoiku w laboratorium szalonego naukowca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki:) Film widziałem wiele razy, bardzo lubię Cortazara, ale tylko jego opowiadania i inne takie o kronopiach i famach tudzież "W osiemdziesiąt światów dookoła dnia", Borgesa też, ale tego opowiadania już nie pamiętam. Dorzucił bym tutaj jeszcze, z autorów zajmujących się tym zagadnieniem, a moich ulubionych, Philipa K.Dicka oraz Stanisława Lema, jedno z opowiadań z "Dzienników gwiazdowych". A może to my jesteśmy, a ktoś, cały świat, jest naszą projekcją:) Jako dziecko często się zastanawiałem jak to jest, że ja to ja, myślę to co myślę, a druga osoba to już osobny byt, jak to się zaczęło? Czy mózg może zrozumieć inny mózg, itp? Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń