wtorek, 27 marca 2012

I’m so-so*

Świetna książka. Bez napinania się, bez patosu.
Stworzona na bazie wielogodzinnych rozmów Danuty Stok z Krzysztofem Kieślowskim. Nie jest to jednak wywiad-rzeka (co wg mnie jest jej dodatkowym atutem), ale opowieści Kieślowskiego zebrane w całość i złożone w jedną historię – życia, drogi intelektualnej i artystycznej, twórczości.
Są tu wielkie tematy, nie ma jednak wielkich słów (i całe szczęście!). Jest za to wiele prób wyrażenia tego, co ważne – dla filmowca, Polaka, człowieka – w prostych słowach.
Są tu także opisy doświadczeń Kieślowskiego w pracy filmowej – w kraju (zarówno w czasach PRL-u, jak i po 1989 roku) i zagranicą. Rozważania dotyczące poszczególnych etapów pracy nad filmem przeplatają się z refleksją na temat filmowych i pozafilmowych źródeł inspiracji i próbą ustalenia, co sprawia, że mamy do czynienia z wielka sztuką („Kiedy czytasz wielką literaturę, to na którejś stronie znajdujesz zdanie, które – wydaje Ci się – kiedyś sama powiedziałaś albo usłyszałaś. To jest opis albo obraz, który Ciebie głęboko dotyczy, głęboko dotyka i jest Twoim obrazem”).

Amator (1979)
Punkt widzenia Kieślowskiego – na wiele kwestii, nie tylko związanych z filmem – świetnie obrazuje ten fragment:
„Opowiadaliśmy sobie pomysły, czytaliśmy scenariusze, zastanawialiśmy się nad obsadą, nad najróżniejszymi rozwiązaniami. Tak więc mój scenariusz był oczywiście napisany przeze mnie, ale miał kilku współautorów. Wielu ludzi dostarczało mi pomysłów, nie wiedząc o tym, że są ich autorami, pojawiając się po prostu kiedyś w moim życiu”.
Nikt przecież nie egzystuje w próżni. O tym, jakimi ludźmi jesteśmy, decydują spotkania z innymi ludźmi, nasze przeżycia, obejrzane filmy, przeczytane książki. Przede wszystkim o tym jest ta książka. Czyli o tym samym, co filmy jej Autora.



Krzysztof Kieślowski: O sobie. Oprac. Danuta Stok. Wydawnictwo Znak, Kraków 1997.

* Dla tych, którzy nie widzieli:

4 komentarze:

  1. Jeden z moich profesorów, właściwie Profesorów - przez duże 'P', prawdziwy Mistrz - miał taką teorię (choć to może duże słowo) na temat tekstów (literatury, ale chyba nie tylko). Mówił o 'tekstach wybuchowych', takich, które nagle w nas uderzają, gdy się z nimi stykamy, rozsadzają nasz sposób myślenia i coś nowego nam odsłaniają. Dla mnie to właśnie często takie momenty, te zetknięcia z 'tekstem wybuchowym', gdy czytam zdanie, które sam mógłbym napisać, choć nigdy tego nie zrobiłem, gdy znajduję cudze słowa oddające moje stany, myśli, odczucia. Myślę, że to doskonale koresponduje z przytoczonymi słowami Kieślowskiego.
    A ostatni akapit, to najszczersza prawda. Moja biografia, to w dużej mierze moja lista lektur, filmów, poznanych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka świetna. Zresztą na polskim rynku wyszło kilka książek o Kieślowskim, polecam. Niewątpliwie wybitna postać nie tylko w polskim kinie. Ciekawostką jest, że kino Kieślowskiego uwielbiał Stanley Kubrick, co więcej swego czasu chciał on stworzyć swój Dekalog, ale plany nie wyszły. Jeśli o mnie chodzi to Kieślowski jest najlepszym polskim reżyserem, zaraz po Polańskim i Hasie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdesperowany:) Bardzo podoba mi się ta teoria. Czasem odczuwam taki "przebłysk", o którym pisze Kieślowski, czy też "wybuch" - jak w słowach Twojego Profesora. Kiedy odnajduję w czyiś słowach, obrazach czy dźwiękach siebie. I to o wiele bardziej, mocniej niż kiedykolwiek mogłabym sama wyrazić.
    Arkady - zgadzam się. Co ciekawe, Kieślowski jawi mi się w tej książce jako człowiek prawie zawsze niezadowolony ze swoich filmów. Jak pisze - zawsze udaje się zrealizować jakieś 35% zamierzeń - i "trzeba się z tym pogodzić".

    OdpowiedzUsuń
  4. Marta - dokładnie. Tez tak sądzę, że nie był zadowolony, przynajmniej nigdy nie słyszałem w żadnej jego wypowiedzi, że był naprawdę zadowolony z efektu. Ale był pesymistą, więc może to stanowi jakieś wyjaśnienie. Najlepiej odpowiadał na pytanie dlaczego został reżyserem. Odpowiadał: Bo nie potrafię robić nic innego:):):):) W ogóle jeden z reżyserów-filozofów, a takich uwielbiam twórców. Jest w mojej osobistej Świętej Trójcy, w której znajdują się jeszcze Kubrick i Bergman. Wszyscy troje to właśnie tacy filozoficzni twórcy.

    OdpowiedzUsuń