Dziś zagadka z cyklu wielkie i mniejsze miłostki filozofów. Zaczynamy od jednego z najbardziej dramatycznych, by nie powiedzieć okrutnych romansów w historii filozofii.
„Ona wybrała płacz, ja wybrałem ból”. Będąc sprawiedliwym trzeba powiedzieć, że to on wybrał jej płacz i zadał ból. Uważał się za znawcę w wybieraniu. Albo ona - albo filozofia. O jakiej parze mowa? Dla ułatwienia cytacik:
„Przypuśćmy, że ożeniłem się z nią. Co dalej? W przeciągu pół roku, albo i mniej, miałaby już dość. We mnie – jest to jednocześnie i dobre, i złe – jest coś diabelskiego, co sprawia, że nikt nie może ze mną dojść do ładu w życiu codziennym, a tym bardziej się ze mną zaprzyjaźnić. Oczywiście, w tym lekkim ubraniu, w którym się zazwyczaj pokazuję, wszystko wygląda inaczej. Lecz w domu wyszłoby na jaw, że żyję głównie w świecie duchowym […] Nie mogłem pójść na to, co dyktował mi rozum, żeby zignorować jej łzy, zaklinania, cierpienie jej ojca i moją własną rolę – musiałem się poddać. Lecz musiałem obronić tę sprawę przed wyższym trybunałem, stąd też moja twardość, którą przyjmowano za nieczułość.”
A jak się już wykażesz, że jesteś filozoficzny szpenio, to napiszemy post specjalnie dla Ciebie.
Max Stirner i ... niestety nie wiem kto. Marie Dähnhard?
OdpowiedzUsuńTak, Marie Dähnhard. No kiepsko in się układało...
OdpowiedzUsuńWymyśliliście zagadkę:) Poddaje się, para jest pewnie znana, ale niestety nie dla mnie, nie jestem filozofem, co robić, trudno, było się uczyć:) Pozdrawiam i już podziwiam przyszłego zwycięzcę:)
OdpowiedzUsuńZdesperowany jest już bardzo bardzo blisko, ale to nie Stirner. Z drugiej strony, gratulacje za wygrzebanie tej pary.
OdpowiedzUsuńMała podpowiedź z "Hamleta":
"Dla mnie Dania jest więzieniem.
O Boże, mógłbym zostać zamknięty w łupinie orzecha
i być panem nieskończonych przestrzeni,
gdyby nie to, że miewam złe sny" (przeł. M. Słomczyński).
Zbyszku, i tak na razie prowadzisz na liście wygranych.
Søren Kierkegaard i Rgina Olsen? Będę strzelał "Ręce do góry!":) Ale przynajmniej próbowałem...
OdpowiedzUsuńJa jednak za głupi jestem lub nie mam pamięci do nazwisk...
OdpowiedzUsuńPrawidłowa odpowiedź to Kierkegaard i Olsen. Niczym Abraham Izaaka poświęcił Kierkegaard Panią Olsen na ołtarzu filozofii.
OdpowiedzUsuńWiem, to było dość trudne pytanie. Następnym razem obiecujemy łatwiejszą zagadkę.
Gratulacje dla Zbyszka, który od teraz może nazywać się szpeniem filozoficznym (choć Marta uważa, że takiego słowa nie ma).
I specjalne gratulacje dla Zdesperowanego, który był bardzo blisko, gdyż epoka, filozof oraz przygoda miłosna niemal taka sama.
Wszystkich pozdrawiamy i dzięki za zabawę.
Cytat pochodził z książki Waltera Lowrie: Kierkegaard. Tłum. J.A. Prokopski. Wyd. Marek Derewiecki. Kęty 2011.
Faktycznie trudna zagadka. JA przecież znam bardzo dobrze Sorena, jego filozofię i życiorys, w życiu bym nie przypuszczał, że o niego chodzi:)::):). Dobrze, że zagadka była trudna więcej zabawy było i myślenia:):):)
OdpowiedzUsuńFajnie, że z nami zgadywaliście:)
OdpowiedzUsuńI oczywiście - zgodnie z tradycją, czekamy na temat postu, który napiszemy dla zwycięzcy.
Pozdrawiam!
Może:
OdpowiedzUsuń1. O wolności ludzkiej woli
2. Filozofia przypadku. Przypadek, podobno nie istnieje, ale
czy na pewno?:)
3. Czy da się coś poznać obiektywnie?
Kończą mi się już pomysły, może ktoś pomoże i coś ciekawego zaproponuje?
A jako szpenio, czy mógłbym prosić o zdjęcie captchy, jeżeli to nie problem i nie są do czegoś potrzebne? To te wyrazy pomagające stwierdzić czy ktoś jest człowiekiem czy robotem, jest możliwość ich usunięcia w starym interfejsie bloggera.
OdpowiedzUsuńZrobione. Jest ok?
UsuńW porząsiu:)) Dzięki, czasami miałem niemiłe wrażenie, że jestem robotem:))
UsuńZbyszek - dzięki za tematy, coś wybierzemy i na pewno będzie to szybciej niż ostatnio:)
OdpowiedzUsuńNa marginesie - możesz (i oczywiście inni zwycięzcy zagadkowi) wymyślać tematy jakiekolwiek, nie muszą być filozoficzne. Z każdym wyzwaniem postaramy się zmierzyć:)))
No i zagadka jednak mnie przerosła. Ale że i z podpowiedzią...? Trochę wstyd ;-)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla zwycięzcy!
motyw milosci K i Reginy jest ciekawie opisywany w Terapii Davida Lodge'a, ktora ostatnio czytalam (ps. uwielbiam te powiesci kampusowe!). Notabene polecam Terapie - niezbyt meczaca, podszyta filozoficznymi opowiesciami, inteligentna i wzruszajaca opowiesc o kryzysie wieku sredniego; idealna na odmozdzenie:-)
OdpowiedzUsuńA lubicie czytać dla odmóżdżenia? Jeśli tak - jak daleko się wtedy posuwacie? ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W moim przypadku sprowadza się to do "Twojego stylu" albo "Elle" przy porannej kawce.
OdpowiedzUsuńKsiążki wybieram zawsze "domóżdżające", choć na różne sposoby :))))
A Ty, Magdaleno czytasz czasem coś dla "odmóżdżenia"?
Nie znam książki, o której pisze Agnieszka, więc niezupełnie wiem, co ma na myśli z odmóżdżeniem, ale jeżeli chodzi o relaks, to tak, czytam, ale niezbyt często. Nad czym nie wiem, czy ubolewać, czy cieszyć się. Wybieram wtedy literaturę fantastyczną (a ostatnio fantastyczno-naukową) i czerpię wielką przyjemność z "przenoszenia się w inny świat". Czytam wtedy tak, jak w wieku nastoletnim, kiedy marzyłam o odbywaniu wszystkich przygód Pana Samochodzika. :) Oczywiście, uważam, że można znaleźć mądrą literaturę fantastyczną (a jeszcze więcej mądrego sci-fi), ale taka np. seria o Wiedźminie, jest dla mnie nieźle napisaną, ale przede wszystkim rozrywką. Na którą nie mam jednak czasu częściej niż co parę lat. Ochota pewnie też częściej by się nie znalazła, więc wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No tak, racja, chyba zaostrzyłam znaczenie owego "odmóżdżania" - nie znając książki Lodge'a, ale za to znając Agnieszkę, sądzę, że chodziło jej o taki relaks intelektualny, o jakim piszesz (Aga - prostuj, jakby coś!;)).
OdpowiedzUsuńW tym sensie też się "odmóżdżam", pasjami:) Przenoszenie się w inne światy, niekoniecznie za sprawą literatury s-f to jedna z lepszych rzeczy w życiu - co wcale nie znaczy, że rzeczywisty świat, w którym żyję mi nie odpowiada:)
Pozdrawiam!
:-)
OdpowiedzUsuńdla mnie odmozdzajaca lektura to kazda, ktora zawiera dobra historie przy ktorej nie musze sie specjalnie spinac - bez trudnego jezyka, karkolomnej fabuly czy eksperymentow formalnych; literatura dla relaksu to formula powiesci, ktora zawiera glownego bohatera, zawiazanie akcji na poczatku i rozwiazanie na koncu, bohater musi przejsc przemiane czyli stary dobry model; mieszcza sie w nim tak Lodge, jak i Pratchett i islandzkie kryminaly i wiele innych
dla mnie krancem odmozdzania jest chyba kryminal albo Harry Potter :-), probowalam kiedys z Danielle Steel pozyczonym od babci, ale cos nie wyszlo i tylko sie poirytowalam :)
aaa i tak, przyznaje sie, czytalam Zmierzch i Alchemika i te lekturki moge uznac na moje granice odmozdzenia