niedziela, 4 marca 2012

O (nie)czytaniu

 „Czytać trzeba na śmierć i życie, bo to największy ludzki dar.
Pomyśl: tylko człowiek umie czytać” (Márai)

Czytasz, przesuwasz powoli kartki, masz ochotę rzucić książkę w kąt, ale wiesz, że autor to wielki pisarz, ponoć ocierał się o Nobla  – wzdychasz i idziesz dalej.

Czytasz, co za lipna historia, masz ochotę podarować książkę najgorszemu wrogowi, ale – podpowiada ci twój czytelniczy Daimonion – daj jej jeszcze jedną szansę.

Czytasz, ołówek bezużyteczny leży z boku, masz ochotę sprzedać książkę na allegro, ale na blogach piszą, że to wybitne dzieło, z tych co zmieniają życie.

Czytać czy nie czytać – oto jest wyzwanie. Co zrobić z książkami, które zaczynają cię nudzić. Muszę przyznać, że sam coraz częściej odkładam takie książki. Mam przy tym malutkie wyrzuty sumienia. A może właśnie w tej nieprzeczytanej części pojawi się Dedalus zajadający magdalenki w Davos? Na szczęście, kiedy sięgam po nową książkę, o swych rozterkach już nie pamiętam.  Jednak muszę przyznać, że zwolennicy „czytania za wszelką cenę”, mają na podorędziu kilka mocnych argumentów. Oto kilka z nich:

- czytanie jest ważniejsze od samej książki,
- lepiej przeczytać jedną całą książkę, niż trzy w kawałkach,
- wierność jest zawsze lepsza niż niewierność,
- kolejna książka może być jeszcze gorsza.

Girl Reading (Pablo Picasso)


Za "męczennikami" murem stoi sam Sándor Márai, który tak oto pisze:

„Zastanów się, zanim weźmiesz do ręki książkę i zaczniesz ją czytać, rozważ to, przynajmniej tak jak wtedy, gdy z ufnością podajesz rękę drugiemu człowiekowi. Bowiem na pewien czas skupiasz na książce uwagę swojej duszy; a to dużo, ponieważ życie jest krótkie, a dusza jest tylko twoja. A kiedy już zdecydowałeś i zacząłeś czytać, czytaj powoli, bardzo uważnie i cierpliwie, jakbyś polemizował ze słusznym wnioskowaniem. I nawet jeśli książka nie odpowiada twojemu gustowi i twoim przekonaniom albo narracja jest nudna i powikłana, doczytają ją do końca. Właśnie dlatego, że życie jest krótkie, a książek jest nieomal tyle, co kropli wody w oceanie, starannie wybieraj książkę, zanim otworzysz jej stronice. Czytaj konsekwentnie i wiernie, ale wybieraj uważnie, ponieważ książce, którą akurat czytasz, podarowujesz cząstkę własnego życie i rozumu. Skoro już zabrałeś się do czytania, bądź wierny książce, także wtedy, gdy ona zwraca się przeciwko tobie, przeciwko twojej duszy i twojemu rozumowi. Książka potrafi być wrogiem; trzeba stoczyć z nią pojedynek do samego końca. Ale odzywaj się tylko do godnych przeciwników; który – jak powiada pewien poeta – nawet w czasie pojedynku należy dać lekcję fechtunku” (Księga ziół. Przeł. F. Netz. Wyd. Czytelnik. Warszawa 2006).

13 komentarzy:

  1. Ech, śmiem się nie zgodzić. Masy książek Mówimy o powieściach) nie doczytałem do końca, bo:

    a) nie potrafiłem zmusić się do dalszego zainteresowania postaciami,
    b)książka nie była tym, czym spodziewałem się, że będzie,
    c) zmuszony byłem do czytania lub uwiedziony "sławą" jakiegoś tekstu.

    Nie widzę niczego nieszlachetnego, niehonorowego i łamiącego etos czytelniczy w fakcie zrywania przed czasem tego "świętego" związku z książką.

    Właśnie dlatego, że życie jest krótkie, wolę czytać od A do Z to, co mnie pochłania i wzbogaca, niż męczyć się w imię iluzorycznego złotego runa.

    Książki są przyjemne, panie Marai, czytanie nie ma przypominać wymuszonej grzeczności na imieninach u ciotki, której się nie lubi.

    ***

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie jest coś w tym, że "to słynne dzieło tego słynnego pisarza" chciałoby się doczytać do końca, nawet jeśli trzeba przy tym stoczyć niejedną walkę z samym sobą.
    Czasem taką walkę staczam, rzadko jednak z pozytywnym skutkiem, a najczęściej daję szansę do góra stu stron. I w ten sposób inaczej realizuję zasadę, zgodnie z którą "życie jest krótkie":))

    OdpowiedzUsuń
  3. Otóż to, na blogach piszą, że to wybitne dzieło, a ja czytam i czytam, i ni cholery nie widzę ani odrobiny wybitności , wtedy zastanawiam się co ze mną nie tak ;)
    Druga sprawa to chyba brakuje mi samozaparcia, jeśli książka nie wciąga mnie na początku, nudzi wręcz, to odkładam i więcej do niej nie wracam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisana notka - dawno nic mnie nie rozbawiło tak, jak ten opis umęczonego czytelnika ;-)
    Myślę, że zarówno wpis, jak i komentarze dotyczą tych książek, które czytamy w czasie wolnym. Książki, które musimy przeczytać i znać ze względu na szkołę albo pracę, trzeba albo wypada skończyć, tak sądzę. Dlaczego w ogóle czytamy ponad to? Faktycznie - dla przyjemności? Czy poszerzamy swoje horyzonty i dowiadujemy się czegoś o świecie albo o sobie? Zapewne nie da się w tym przypadku oddzielić przyjemności od poznania, zwłaszcza, że powiększanie swojej wiedzy jest niewątpliwe przyjemne. Skoro się te dwa czynniki splatają, może to, czy ktoś odkłada książkę, czy ją doczytuje do końca, zależy do tego, czy chciał się zająć czymś ciekawym (wtedy pewnie rezygnuje z nudnej książki), czy może zdecydował się na lekturę, bo uznał, że ona coś wniesie do jego życia (pod warunkiem, że nie chodzi tylko o takie pozycje, z którymi się w zupełności zgadzamy; wzbogacać może także coś, co budzi nasz sprzeciw; jednak kiedy szukamy w książce dostępu do jakiejś rzeczywistości bardziej niż relaksu, chyba rzadziej ją odkładamy).
    Nie wiem czy akcja książki jest taka decydująca - ale mówię za siebie. Zazwyczaj nie dbam o to, co się bohaterom przydarzy, a przynajmniej nie jest to moim głównym zajęciem. Czytam ze względu na styl, chociaż to nieprecyzyjne sformułowanie, bo mam na myśli także tę treść, która nie jest fabułą - na przykład jakieś elementy filozoficzne. A wtedy prawie natychmiast udaje się wyeliminować gnioty - zazwyczaj po kilku stronach wiadomo. Te gruntowne oględziny Maraia spełniają swoją rolę. Dobra książka będzie niezła od początku, chociaż olśnić może później. Jak coś jest okrzyknięte wielkim, a ja tego nie poczuję wcale, to wracam za kilka lat i sprawdzam, czy coś się zmieniło. Czasami nic się nie zmienia i żadna nagroda nie pomoże - Sienkiewicz Nobla dostał, a zawsze będzie pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym.
    Ale czytam też książki, które mi się podobają, i wiem o tym od początku, a mimo to je kończę. W dwóch przypadkach: mam długie wakacje i latem wyjeżdżam na długo. Nie jestem molem książkowym i kiedy mam wolne, nie spędzam całych dni z książką, ale i tak czytam sporo. Własnych książek za dużo nie biorę z domu - wiadomo, ciężko się jeździ z dużym bagażem z miejsca w miejsce, więc zabieram kilka i później liczę na książki innych. Wtedy na ogół zadowalam się czymś, na co bym nie spojrzała w innych warunkach i czytam to bez bólu - ale wtedy tylko dla zabicia czasu i nie roztrząsam tego, że książka nie jest dobra. Drugi przypadek, to kiedy ktoś mi poleca jakąś książkę i bardzo namawia, żebym ją przeczytała - jasne, że często ludzie polecają mi świetne książki, ale mam na myśli ten moment, kiedy wiem, że coś mi się nie spodoba, a ktoś nalega. Wtedy też czytam, bo stwierdzam, że przecież czytam różne rzeczy, a skoro dla kogoś, kogo zapewne lubię, ta książka jest taka ważna, to przeczytam ją. Tekst mnie pewnie nie zachwyci, ale dowiem się czegoś o tym człowieku.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany, ile liter - straciłam panowanie nad komentarzem ;)
    Ale to jest właśnie przypadek, kiedy osoba czytająca ma czas zdecydować, czy czyta komentarz do końca, czy stwierdza, że życie jest za krótkie i nie będzie się męczyć w imię "iluzorycznego złotego runa" :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, za mało akapitów. Poza tym spoko! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za komentarze. Czytałem u Tatarkiewicza (chyba w jego wspomnieniach), że za młodu czytał bezkrytycznie, potem już odrzucał. Może coś w tym jest, trzeba przeczytać wiele nudnych i słabych książek, by móc potem odkładać podobne na półkę. Takie ćwiczenie czytelniczego smaku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli rozpocznę jakąś książkę, staram się ją doczytać do końca, chyba, że okazuje się ona kompletnym dnem ;) Wtedy czytam bardzo szybko, skanując kartki wzrokiem, ale żeby orientować się w akcji. Z biegiem czasu widzę, że faktycznie staranniej dobieram lektury- kiedyś czytałabym WSZYSTKO co mi wpadnie w ręce. Podczas czytania czas powinien się zatrzymywać, jak podczas odwiedzin w Narnii;)
    przy okazji zapraszam na mojego bloga:
    www.thehomoludens.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. To może jeszcze ja dołożę małą cegielkę na temat nieczytania, a właściwie nie ja tylko Schopenhauer cytowany przez Simona Leysa.

    "Na temat zdrowego sposobu obcowania z książkami Schopenhauer poczynił uwagi, które pozostają niepokojąco trafne: "Sztuka nie czytania jest bardzo istotna. Polegaona na tym, by nie interesować się wszystkim, co w danej chwili przyciąga uwagę szerokiej publiczności. Kiedy o jakimś dziele wszyscy mówią, proszę pamiętać, że nigdy nie zbraknie czytelników temu, kto pisze dla durniów. Pierwszy warunek czytania dobrych książek to nie tracić czasu na czytanie kiepskich, bo życie jest krótkie. A potem wypuszcza ostatnią stzrałę, która pięknie załatwia sparawę tego "listu z antypodów", który masz, czytelniku przed sobą: 'Tylko ten, kto wysnuwa swoje pisanie bezpośrednio z własnego mózgu, zasługuje, by go czytano'." [s.35-36]

    "Szczęście małych rybek. Listy z Antypodów. O literaturze i nie tylko" (Le boheur des petits poissons) Simon Leys, przełożył Wiktor Dłuski, Wydawnictwo Drzewo Babel, 2011, str. 149.

    OdpowiedzUsuń
  10. Otóż to!

    PS

    I nie jestem automatem!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zalecenie walki z książką do ostatniej kropli krwi ma pewien sens... pewien, tak. Ja nie zawsze zmagam się do końca, choć zwykle tak, ale są rzeczy, których nie da się, no nie da się zmęczyć i wtedy lepiej zachować się rozsądnie - odpuścić. Jest przecież tyle innych książek, które warto przeczytać. Żyje się krótko, a potem umiera.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wpisywanie słów, żeby udowodnić, że nie jestem automatem jest mocno wkurzające. Myślisz, że jakieś automaty będą do Ciebie pisać? Do mnie nie piszą...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dla mnie książka, to spotkanie z autorem.
    Jego wiedzą, wrażliwością, mądrością, widzeniem świata.

    Na niektórych ludzi naprawdę szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń