Postać Lou Salomé kojarzona jest najczęściej z Nietzschem i „trójprzymierzem”, które połączyło wspomnianą dwójkę i Paula Rée w 1882 roku.
Zanim jeszcze Nietzsche poznał Lou, tak pisała do niego ich wspólna znajoma, Malwida von Meysenburg: „Bardzo dziwna dziewczyna [...] wydaje mi się, że w filozoficznym myśleniu dotarła mniej więcej do tych samych rezultatów, co Pan do tej pory [...]Rée i ja zgadzamy się co do życzenia zobaczenia Pana kiedyś razem z tą nadzwyczajną istotą”*.
Zarówno Rée, jak i Nietzsche byli zafascynowani intelektem Lou, uwiedzeni urokiem tej wyjątkowej dwudziestojednolatki, zakochani w niej. Mimo łączącego ich – przynajmniej w teorii – przymierza, każdy z nich starał się odciągnąć Lou od tego drugiego i zagarnąć tylko dla siebie. Choć orientacja seksualna Nietzschego bywa przedmiotem dyskusji, nie da się zaprzeczyć, że oświadczył się Lou – a fakt, że dała ona kosza słynnemu Fryderykowi stała się na czas jakiś żywym tematem salonowych plotek.
Nietzsche będzie ją później wspominał jako kobietę bardziej wstrząsającą niż sirocco – dokuczliwy gorący wiatr, niosący ze sobą chmury pyłu. Jednak ona sama, podsumowując 1882 rok w niepublikowanym dzienniku, nawet o Fritzu nie wspomina.
Rée – inaczej niż Nietzsche – nie wyszedł z tej przygody cało. Mieszkał z Lou, wystawiając się na szyderstwa, w których określano go jako jej damę dworu. Po latach upokorzeń odszedł, porzucając zarówno Lou (zdecydowaną już na małżeństwo z innym – orientalistą Friedrichem Carlem Andreasem), jak i filozofię. Zajął się medycyną, lecząc za darmo biedaków z wioski, w której zginął, poślizgnąwszy się na skale podczas górskiej wędrówki.
Małżeństwo z Andreasem nie odmieniło mode de vie skandalistki – para przyjęła zasady składające się na to, co dziś określa się mianem „otwartego związku” i to z najbardziej skrajnymi tego konsekwencjami. Choć nie wszystko zostało tu dopowiedziane – milczeniem został objęty na przykład romans Lou z lewicowym niemieckim politykiem Georgiem Ledenbourem.
Kontaktów Lou z wybitnymi postaciami fin de sciècle’u było wiele i miały one różny charakter. Fascynowała artystów i intelektualistów między innymi berlińskiej i paryskiej bohemy.
Nie sposób wymienić tu wszystkich mężczyzn, z którymi łączyły ją rozmaite więzi. Nie można jednak pominąć młodszego o czternaście lat poety R.M. Rilkego, którego poznała w 1897 roku i którego – w długoletniej relacji przechodzącej przez różne etapy i przyjmującej rozmaite formy – popchnęła ku wnikliwym studiom rosjoznawczym (sama pochodziła z Petersburga).
Sama – o czym często się zapomina, przedstawiając ją jedynie jako femme fatale, doprowadzającą mężczyzn do zguby – pisała powieści, poezje i eseje naukowe, zwracając w swojej twórczości szczególną uwagę na sytuację kobiet. Pasjonowała się literaturą, filozofią i sztuką, a po pięćdziesiątym roku życia także freudowską psychoanalizą, do której dotarła na drodze prowadzonych na własną rękę analiz ludzkiej seksualności (nie brakło tu także refleksji autoanalitycznej). Przez ostatnie dwadzieścia pięć lat życia, Lou Andreas-Salomé zajmowała się badaniami nad psychoanalizą oraz praktycznym stosowaniem jej zasad, w formie psychoterapii. Pisała na ten temat: „Nie ma nic bardziej wojowniczego, jak tkwiąca w nas aż po fundamenty duszy swarliwość, gdy ją odkrywamy z całą bezwzględnością”**.
Lou Andreas-Salomé zmarła w 1937 roku w Getyndze, gdy na stosach, na których płonęły między innymi jej książki, chciano zniszczyć pamięć o epoce, której symbolem pozostała.
*Cyt. za: Rüdigier Safranski, Nietzsche. Biografia myśli, tłum. Dorota Stroińska, wyd. Czytelnik, Warszawa 2003.
**Cyt. za: Wilhelm Szewczyk, Marnotrawstwo serca czyli Lou Andreas-Salomé, Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1980.
Woody Allen określał takie niewiasty jako "Kobiety kamikadze" :)
OdpowiedzUsuńŚwietne określenie:)
OdpowiedzUsuńA sympatyczna siostra Fryca o jego związku z Lou rzecze: "Tak zaczął staczać się Zaratustra".
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSiostra Nietzschego to dobry temat na osobny wpis... Dość powiedzieć, że doszukiwała się żydowskiego spisku w kontaktach Lou (wtedy już w podeszłym wieku) i Freuda.
OdpowiedzUsuńŻeby zrównoważyć jej opinię, przytoczę piękny wiersz Rilkego, napisany dla Lou (w tłumaczeniu Mieczysława Jastruna):
"Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę,
zamknij me uszy, a ja cię usłyszę,
nawet bez nóg do ciebie znajdę drogę
i bez ust nawet zaklnę jak najciszej.
Ramiona odrąb mi, ja cię obejmę
sercem mym, które będzie mym ramieniem,
serce zatrzymaj, będzie tętnił mózg,
a jeśli w mózg mój rzucisz swe płomienie,
ja ciebie na krwi mojej będę niósł."
drastyczne! wyznanie Rilkego dobrze poświadcza tezę o "kamikadze"!
OdpowiedzUsuńA u Maraiego przeczytałam taki oto fragment:
OdpowiedzUsuń"W pokoju, którego okna i drzwi są zamknięte, nagle zaczyna świszczeć i prażyć sirocco. Jego oddech jest cuchnący i słodkawy, gorący i podstępny jak pocałunek chorej kobiety".
Hmmm. W obliczu tego tekstu można powiedzieć, że Fryderyk musiał mocno przeżyć "zderzenie" z Lou.
Cytat z: Sandor Marai, Niebo i ziemia, tłum. Feliks Netz, Warszawa 2011.