poniedziałek, 5 września 2011

Hagiografia w nurcie camp

„Niektóre dziewczęta przychodzą na świat organicznie dobre, ale nie ja” (Św. Laura de Nazianzi)
Na wszelakich listach zapomnianych pisarzy Ronald Fribank (1886-1926) zazwyczaj plasuje się na wysokich pozycjach. Na nic zdały się zachwyty W.H. Audena. Naturalnie, znajdziemy kilku entuzjastów jego twórczości, urzeczonych nowatorskim stylem. Ba, wielu stawia tego skandalistę i ekscentryka obok Joyce’a czy Roussela. Proszę mi wybaczyć, że nie próbuję streścić Zdeptanego kwiatuszka. Jest to książka o świętej... nieco nieprzyzwoitej – dodając bez większej precyzji. I nie jest to wyłącznie zabawa językiem – choć styl jest wyborny. W ramach zachęty biblioteczny (bo i nasz blog książkowy) fragment w znakomitym przekładzie Andrzeja Sosnowskiego:

­ – Czy szukasz konkretnego tytułu, Bessie? – zapytała dziewczyna o oczytanej twarzy i rozbieganych oczach, które wydawały się nie dość solidnie osadzone w głowie.
– Nie, tylko czegoś – odparła pani Bimbermoon – czego przedtem nie czytałam, ani jeszcze przedtem, ani jeszcze przedtem.
– A propos, panno Hopkins – powiedziała pani Bydley – proszę zapłacić karę za wylanie herbaty na Moje burzliwe życie.
– To nie była herbata, pani Bydley, tylko kawa.
– Nieważne co to było, moja droga, opłata za plamę jest zawsze ta sama – stwierdziła pani Bydley, grzecznie obracając się w stronę pani Montgomery, która w tym momencie weszła do Biblioteki w towarzystwie jego Nieprzyzwoitości księcia Olafa.
– Jest już? – tajemniczo spytała pani Montgomery.
Pani Bydley włożyła okulary na nos.
– Mmnops – odparła, zaglądając ukradkiem do prywatnej szuflady, w której niekiedy chowała lub też „odkładała” jakiś tytuł dla cieszących się specjalnymi względami czytelniczek.
­ Nie raz mówiłam – pani Bimbermoon sarkastycznie napomknęła z drabiny – że pani Bydley ma swoje pupilki!
– Wszystkie jesteście moimi pupilkami, najdroższa – miękkim głosem gruchała pani Bydley.
– Bessie, czytałaś Mężczyźni: mój raj – spytała pani Hopkins  pióra Kory Velasquez?
– Nie!
– To może nie jest bardzo… O dwóch brunetach i trzech blondynkach – dodała bez większej precyzji”.

Do poczytania:
Ronald Firbank: Zdeptany kwiatuszek. Przeł. Andrzej Sosnowski. PIW. Warszawa 1998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz