wtorek, 9 sierpnia 2011

Uratuj się sama

Jak powszechnie wiadomo, feministki są wredne, brzydkie, zgorzkniałe i włochate. Wiadomo też oczywiście, dlaczego właśnie takie są  – otóż nie doświadczyły cudu męskiej bliskości, przez co organizm szaleje, a głowa wymyśla coraz to nowe rojenia.
Nas na szczęście nie interesują powszechne opinie, dlatego przyjrzymy się dziś bardzo ciekawym opowiadaniom (choć sama autorka nazywa je esejami)  Angeli Carter, feministycznej pisarki przewracającej do góry nogami całą baśniową symbolikę funkcjonującą na gruncie europejskiej kultury.
Baśnie bowiem, jak wykazuje Carter, pod płaszczykiem niewinnych historii dla dzieci, skrywają ogromny ładunek stereotypów i wzorców kulturowych, od najmłodszych lat pokazujących nam (przede wszystkim dziewczynkom-kobietom, ale też chłopcom-mężczyznom), gdzie nasze miejsce. W bajkowym świecie miejsce kobiet jest w męskich ramionach (jeśli mężczyzną jest dzielny rycerz czy książę), ewentualnie brzuchach (jeśli tak właśnie zechce typowy baśniowy mężczyzna – wilk) lub w ostateczności (ale tylko do czasu wyratowania od tego nieszczęsnego losu przez księcia) w popiele kuchennego pieca.  W ostatnim przypadku – w którym, jak łatwo zgadnąć, chodzi o Kopciuszka – główną męską postacią przez większą część historii jest ojciec głównej bohaterki. Nieobecny i dziwnie niezdolny do dostrzeżenia, jak Żona-Macocha traktuje jego córkę z pierwszego małżeństwa.
Żadna z bohaterek prawdziwej baśni sama nie decyduje o swoim losie – to sprawa mężczyzn (ojców, książąt, rycerzy) lub matek (starych kobiet, które „wiedzą lepiej, co dobre”). Idealna dziewczyna z bajki biernie przyjmuje wszystko, co ją spotyka i dba o to, by dokładnie odegrać role, które przygotowali dla niej inni. By dopasować się, „skroić na miarę” kultury, która odbiera jej wszelkie przejawy samodzielności.
Świetnie widać to na przykładzie bajki o Kopciuszku (i jej Złych Siostrach), o której Carter pisze: „w istocie, łatwo byłoby ją potraktować jako historię przykrawania kobiet, żeby pasowały, dokonywania czegoś w rodzaju rytualnego cięcia, przypominającego obrzezanie”. Bo czy Matka (Macocha Kopciuszka) nie przykrawa stóp swoim córkom tak, by pasowały do roli, jaką im przeznaczyła (oblubienicy księcia)?
Prze-pisując historię Czerwonego Kapturka, Kopciuszka czy Pięknej i Bestii, Carter analizuje mechanizmy i założenia kulturowe leżące u podstaw kolejnych bajek. Pokazuje, w jaki sposób wtłacza się dziewczynkom do małych główek, jakie mają być, by odnieść w życiu prawdziwy sukces, czyli znaleźć męża, wziąć ślub w „królewskiej” białej sukni zdobionej miliardem falban, by wreszcie „żyć długo i szczęśliwie” (cokolwiek by to miało znaczyć, bo w tej sprawie wyjaśnień nie zdobędziemy z żadnej baśni).
O tym, że marzenia o tak definiowanym sukcesie powszechnie zakorzeniają się w zbiorowej kobiecej świadomości, świadczy nie tylko niezwykła popularność komedii romantycznych czy transmitowanych ostatnio we wszystkich możliwych mediach książęcych ślubów, ale także naiwna wiara w możliwość nagłej odmiany bezbarwnego życia, mającej dokonać się „jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”, która jest racją istnienia zarówno rozmaitych talent show, jak i portali randkowych czy firm oferujących kompleksową organizację ślubów.
W prze-pisanych baśniach Carter, bohaterki nie spełniają pokładanych w nich przez kulturę oczekiwań, nie dają się wtłaczać w cudze wyobrażenia o kobiecych powinnościach, nie boją się wilków, wyśmiewając ich groźby, i wreszcie – mają matki, które zamiast wytyczać im życiowe role, wspierają je w samodzielnych decyzjach.

Stara kobieta: Biedaczka, zabłądziła w lesie. I nie było nikogo, kto by ją uratował!
Czerwony Kapturek: Dlaczego sama się nie uratowała?*
Bohaterki Carter nie rozumieją bierności, poddawania się biegowi zdarzeń i cudzej woli. Nie czekają na dzielnych rycerzy, którzy uratują je z opresji – ratują się same.

Angela Carter: Czarna Wenus. Opowiadania. Wybrała, przełożyła, wstępem i przypisami opatrzyła Aleksandra Ambros. Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 2000.

*fragment dialogu z filmu Towarzystwo wilków (1984, reż. Neil Jordan, scenariusz: N. Jordan, A. Carter); cytat pochodzi z wstępu do zbioru opowiadań Angeli Carter Czarna Wenus, napisanego przez Aleksandrę Ambros.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe, trzeba się zapoznać z tą pozycją. OBALAĆ STEREOTYPY, OBALAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń