niedziela, 30 września 2012

Nuda... nic się nie dzieje. Jak w polskim filmie


Post dedykujemy Agacie Adelajdzie, która mistrzowsko rozszyfrowała naszą ostatnią filozagadkę.


„Na początku była więc nuda, zwana prozaicznie chaosem. Bóg, znudzony nudą, stworzył ziemię, niebo, zwierzęta, rośliny, Adama i Ewę; ci ostatni, także nudząc się w raju zjedli zakazany owoc. Bóg się nimi znudził i wypędził ich z Edenu; Kain, znudziwszy się Ablem, zabił go; Noe, naprawdę okropnie już znudzony, wymyślił wino; Bóg znowu się znudził ludźmi i zesłał potop, i zniszczył świat; ale potop również znudził Boga do tego stopnia, że przywrócił on piękną pogodę. I tak dalej”*.


Wpadła mi ostatnio w ręce książka Petera Toohey’a zatytułowana Historia nudy. Tytuł intrygujący, tak samo jak entuzjastyczne opisy umieszczone na obwolucie, z rzucającym się w oczy zawołaniem na czele: „Historia nudy wcale nie jest nudna!”.
Niestety, lektura tej książki wynudziła mnie niesamowicie. Chociaż bowiem autor przywołuje ciekawe rozróżnienia (np. na codzienną rutynę i nudę, którą określa mianem „egzystencjalnej”), to brakowało mi dobrego ugruntowania stawianych tez w literaturze oraz jakiś zestawień statystycznych (bo twierdzenia „często”, „większość z nas” czy „czasami” nie wystarczają mi jako uzasadnienie).
Z lektury blogów, na których pojawiła się recenzja książki Toohey’a a także z opinii niektórych znajomych wiem jednak, że są czytelnicy, którym ta książka się podoba.
I tu przechodzimy do TEZY NR 1: Są sprawy fascynujące dla jednych i jednocześnie nużące dla drugich.
Mogłabym rozwinąć ten temat, ale lepiej chyba sięgnąć po klasyka gatunku:



TEZA NR 2: Nuda – wbrew pozorom – nie musi być czymś złym.
Z przeciwnego przekonania wychodzą chyba rodzice maluchów, które MUSZĄ systematycznie uprawiać trzy dyscypliny sportu, uczyć się regularnie co najmniej dwóch języków i szlifować jakiś dodatkowy „talent”, jak dziś określa się jakiekolwiek hobby, do którego garną się dzieciaki.
Jak jednak przekonują psychologowie, nuda to kreatywne zajęcie. Dobrze jest pozwolić dzieciom na swobodne obserwowanie świata, które wcale nie musi być powiązane z jakąkolwiek aktywnością.
To zresztą odnosi się także do dorosłych – wszak niejednokrotnie „leniwe” popołudnie spędzone na kanapie ze swymi myślami okazuje się bardziej rozwijające niż tzw. „aktywny” wypoczynek (czyż nie z tego – między innymi – rodzi się filozofia?).
Tu jednak można wysunąć uzasadnioną wątpliwość – czy aby na pewno wciąż mówimy o nudzie...?



* Cyt. z książki: Alberto Moravia, Nuda, tłum. Monika Woźniak, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010.



4 komentarze:

  1. Myślę, że nuda to coś więcej i coś innego, niż brak aktywnego zajęcia. I z 'leniwym popołudniem' nie musi mieć nic wspólnego.
    To raczej coś, co nas dopada, gdy - jak chciał Schopenhauer - odczuwamy przesyt: rzeczy, wrażeń, gdy te już nas nie pociągają i nie są w stanie zapewnić odpowiednich doznań. Albo, gdy rzeczy czy wydarzenia jakoś nas nie pociągają - nie chce nam się ich szukać w jakimś nowym wydaniu.
    Skomplikowane zagadnienie, tak czy owak - nuda to nic fajnego, Schopenhauer miał tu rację.
    Z drugiej strony - ludzie nudzący się w pracy, dostarczają najfajniejszej rozrywki w sieci - te wszystkie Demotywatory i inne ciekawostki :-)
    Choć może to nie tyle ludzie nudzący się w pracy, co ludzie znudzeni pracą i z nudą (skutecznie) walczący...

    OdpowiedzUsuń
  2. nie czytałam książki, ale mogę dać odgłos paszczą: iiiihhhaahaaaa... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze jest tak, że ktoś musi pierwszy zacząć. Dlatego powiem, że pytanie w ostatniej filozagadce, aczkolwiek umknęło (O zgrozo!!!) mojej uwadze, było zdecydowanie tendencyjne. Liczyłem raczej na miasto nad Wisłą na literę K, i nie chodziło mi o Kluczbork. Składam zatem samokrytykę i proszę o przeniesienie mnie do sekcji gimnastycznej. William Shakespeare.

    OdpowiedzUsuń
  4. Marcinie - no tak, to jedno z tych trudno definiowalnych, nieostrych pojęć. Pomocne byłoby tu zapewne wspomniane w poście rozróżnienie na codzienne znudzenie i nudę "egzystencjalną". Na taką właśnie cierpi (i próbuje się jej na różne sposoby pozbyć) bohater "Nudy" Moravii.

    Emmo i Zbyszku - nie mogę być jednocześnie twórcą i tworzywem... Z tego względu, choć w damskiej toalecie napisane jest "głupi kaowiec", powiem tylko: Patataj, patataj, patataj...

    OdpowiedzUsuń