Proszę sobie wyobrazić świat, w którym rzeczy nie znajdują się w przestrzeni, lecz są serią czasowych następstw i zdarzeń. Istnieje tam specjalny język: nie ma rzeczowników, a jedynie czasowniki. I tak, księżyc to księżycować, a rzeka – wiecznie sączyć. Filozofowie tutaj nie poszukują prawdy, lecz zadziwienia. Największym zagrożeniem jest materializm, owo pozorne rozumowanie. Geometria obejmuje dwie dyscypliny: dotykową i wzrokową. Nie zna równoległych i uznaje, że człowiek, który zmienia swe położenie, tylko modyfikuje otaczające go formy. Wszystkie książki mają tę samą fabułę, a dzieła filozoficzne zawierają niezmiennie tezę i antytezę. Książka, która nie zawiera swojej antyksiażki jest niekompletna. Rzeczy podwajają się, ale dążą również do zatarcia i zatracenia szczegółów, gdy ludzie o nich zapominają. „Klasycznym jest przykład progu, który trwał, dopóki siadywał tam pewien żebrak, i który zniknął wraz z jego śmiercią. Zdarzało się też, że ptaki lub koń ratowały ruiny jakiegoś amfiteatru”
Taki świat przedstawił Jorge Luis Borges, zainspirowany filozofią George’a Berkeley’a. Sam Argentyńczyk nie miał żadnego osobistego systemu filozoficznego, nawet do tego nie zmierzał. Jest „tylko” pisarzem. Można powiedzieć, że wykorzystywał filozofię idealistyczną dla swych prywatnych celów. Filozofia pomagała mu ogarnąć świat, którego prawdziwa istota jest ukryta. Podążając śladami swych wielkich mistrzów metafizycznego niepokoju: Calderona, Cervantesa, Poe’go, używał filozofii w taki sposób, jak Dante czy Milton wykorzystywali teologię. Filozofia jako służka literatury. Trzeba przyznać, że niewolnictwo to rozkoszne.
J.L. Borges: Tlön, Uqbar. Orbis Tertius. Przeł. A. Sobol-Jurczykowski. W: Nowa antologia osobista. Przeł. A. Sobol-Jurczykowski i inni. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2006.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz