Barthes jako wtórny system semiologiczny?
Czemu nie? – wszak po „ponowoczesnej autobiografii” (ach, te notki wydawnicze...) Rolanda Barthesa można spodziewać się wszystkiego.
Na przykład luźnych spostrzeżeń na temat nudy na konferencjach naukowych, cytatów z Brechta, zabawnie podpisanych zdjęć rodzinnych. Uwag o strukturalizmie, pisaniu, dyskursie. Fragmentów dziennika, listów. Rysunków. Notatek. Ankiet egzaminacyjnych z „zadaniami z Barthesa”. Pojedynczych spostrzeżeń autora/bohatera na – tu nikt nie powinien być zdziwiony – każdy temat.
Czemu fragmenty? Bo „ile fragmentów i początków, tyle przyjemności”.
Bo „pierwotne upodobanie do szczegółu” wypiera chęć odtwarzania „mas” (Barthes wprawdzie nie pisze o braku chęci, ale o braku umiejętności – nie dajemy jednak wiary temu kokieteryjnemu wyznaniu).
Poniżej – na zachętę – fragment jednego z fragmentów. Przyczynek do dyskusji o powinnościach czytelniczych intelektualisty:
„[...] nie przeczytać Hegla byłoby czymś karygodnym dla dyplomowanego filozofa, marksistowskiego filozofa, specjalisty od Bataille’a. Ale dla mnie? Gdzie zaczynają się moje czytelnicze powinności?”.
Roland Barthes, Roland Barthes, tłum. Tomasz Swoboda, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011.
Pytanie - ilu dzisiejszych 'intelektualistów' ma takie dylematy. I - w tym świetle - co to znaczy być 'intelektualistą'?
OdpowiedzUsuńNa pewno ta książka pojawi się na mojej półce - uważam Barthesa za najbardziej fascynującą postać XX wieku (tylko Derrida wydaje mi się bardziej "zakręcony").Dzięki za rekomendację - dla mnie to będzie lektura obowiązkowa:)
OdpowiedzUsuń