Jedni śpiewają Miłosza, inni Okudżawę, a jeszcze inni Yeatsa. Dziś w cyklu „literatura w muzyce” kilka słów o zespole The Waterboys i ich spotkaniach z twórczością poety W.B. Yeatsa. To, że Irlandczyk wielkim poetą był nie podlega dyskusji. A i z Mike’a Scotta niczego sobie muzykant. To bodaj po wysłuchaniu albumu Dream Harder pierwszy raz usłyszałem słynne: „ładnie grali, panie doktorze”. Wciąż ładnie grają.
Mike Scott i spółka wielokrotnie korzystali z twórczości Yeatsa, by wspomnieć tylko rewelacyjne The Stolen Child na płycie Fisherman’s Blues. W tym roku ukazała się płyta pod intrygującym tytułem An Appointment with Mr Yeats. Chciałbym jednak przypomnieć dziś inną pieśń, absolutny standard, czyli Down by the Sally Gardens (1889). Wspomnę tylko, że Yeats chciał odtworzyć piosenkę, którą często nuciła stara kobieta ze wsi Ballisodare. Muzykę do słów poety napisał Herbert Hughes.
Historia z The Waterboys jest nieco naciągana, ponieważ zespół tylko akompaniuje, a śpiewa legenda tradycyjnej pieśni irlandzkiej – Tomás Mac Eoin. Ale i tak udało się im stworzyć – moim zdaniem – najlepsze (spośród zapewne tysiąca innych) wykonanie tego utworu.A tak leci historia o spotkaniu między wierzbami:
Opodal ogrodów wikliny
Opodal ogrodów wikliny z kochaną spotkać się miałem:
I przeszyły przez zarośla jej nóżki śnieżnobiałe.
Chciała, bym miłość brał lekko, jak drzewo liście rodzi,
A ja byłem młody i głupi, nie chciałem się na to zgodzić.
W polu nad rzeką płynącą z moją kochaną stałem,
Złożyła mi na ramiona swe ręce śnieżnobiałe
Chciała, bym życie brał lekko, jak trawa na grobli rośnie,
Lecz byłem młody i głupi, i teraz płaczę żałośnie.
Przeł. Ludmiła Marjańska
Do posłuchania:
The Waterboys: Room to Roam (wydanie z 2008 roku)
Do poczytania:
W.B. Yeats: Wiersze wybrane. Wybór tekstów. Wyd. Ossolineum. Wrocław-Warszawa-Kraków 1997.