Drugi tom wywiadu-rzeki Transe–Traumy–Transgresje. Książka
ciekawa i nużąca zarazem. Interesująca przede wszystkim ze względu na jej
bohaterkę – Marię Janion – wielką postać polskiej humanistyki, o której życiu,
metodach pracy czy ewolucji poglądów wiele tu czytamy. Ponadto – sporo dowiadujemy
się też o ludziach, z którymi bohaterka książki spotykała się bądź pracowała, o
klimacie pracy naukowej w Polsce lat siedemdziesiątych (choćby o dostępności
zagranicznej literatury).
Co nuży? Książka wydaje
się zupełnie pozbawiona redakcji. Fragmenty wartkie i wciągające przeplatają
się z przegadanymi dłużyznami (np. dłuuuuuga egzegeza odnalezionego w trakcie
przygotowywania książki brulionu z notatkami, sporządzanymi przez Janion w
latach siedemdziesiątych – notatki tam zawarte dotyczą lektur, spotkań,
obejrzanych filmów). Przydałoby się tu krytyczne oko przycinające tu i ówdzie niektóre
wątki.
Gdzieś czytałam recenzję,
której autorowi brakowało polemik z Janion. Tu z kolei moja polemika. Przede
wszystkim – co zresztą zostało w owej recenzji wskazane – to wywiad
przeprowadzany przez Kazimierę Szczukę, uczennicę Mistrzyni (jak Maria Janion
jest tu często nazywana). Trudno więc spodziewać się, że osoba wiele
zawdzięczająca Janion, osoba jej bliska (co można także wywnioskować z
książki), będzie chciała ją atakować. Poza tym, tak to już jest z książkami
typu „wywiad-rzeka” – w tej konwencji chodzi raczej o przedstawienie poglądów
bohaterki bądź bohatera, o jej czy jego swego rodzaju autoprezentację i to w
granicach przezeń wyznaczonych. Trudno spodziewać się przekraczania tych
granic, krytyki bądź samobiczowania (chyba, że bohaterka bądź bohater akurat mają
na to chęć).
Na zakończenie notki
fragment (w moim przekonaniu zachęcający do lektury), dotyczący Mirona
Białoszewskiego, należącego do kręgu znajomych Marii Janion:
„- Jaki był Białoszewski?
Chodzi mi o pierwsze Pani skojarzenie.
- Bardzo dziwny był to
człowiek. Zawsze robił na mnie wrażenie kogoś zabieganego, stale szukał tych
objawów życia, tak jak je rozumiał, życia szczególnego i szczegółowego. Szumy, zlepy, ciągi, tak to określał.
Był nastawiony na odkrywanie. Bezustannie czuwał nad tym wszystkim z
dziewiątego piętra swego mrówkowca, chciał jakoś usłyszeć i zapisać odgłosy,
oznaki i ślady życia. Kiedy wychodziłyśmy od niego późną nocą, wychodził z
nami, żeby krążyć w nocy po mieście, jesienią czy zimą. Miał takie stare,
wytarte palto po ojcu, wyglądał w nim jak nocny stróż. I rzeczywiście był takim
nocnym stróżem, który obchodził Warszawę. Jak sam opowiadał, wchodził czasem na
podwórka i słuchał, jak ludzie chrapią. Latem, kiedy okna są otwarte, można
podobno posłuchać różnych rodzajów chrapania dobiegających z rozmaitych mieszkań.
Tego się od niego dowiedziałam.”
Transe–Traumy–Transgresje.
T.2. Prof. Misia. Z Marią Janion rozmawia Kazimiera Szczuka.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2014.
A czy to nie jest tak, że ponieważ, gdyż interlokutorką Jest K. Szczuka książka jest jednostronna... ?
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym piszę w trzecim akapicie:)
UsuńPozdrawiam!
Dopiero teraz wczytał mi się cały wpis...
UsuńO ile Marię Janion bardzo cenię za jej widzenie romantyzmu, to Kazimiery Szczuki nie mam za bardzo za co cenić.
OdpowiedzUsuńNo i ten Białoszewski. Place lizać. To jest palce.
pzdr
No tak. Żałuję, że te rozmowy tak wyglądają (niedoredagowane i z pozycji wielbiącej Mistrzynię uczennicy), ale sam fakt ich przeprowadzenia z Janion to bardzo dobry pomysł. Pozdrawiam!
UsuńPo lekturze miałem podobne do Twoich odczucia, a i tak jest lepiej niż w pierwszej części :-)
OdpowiedzUsuńMoże i racja:) Z pierwszej części niewiele mi w pamięci zostało:)
UsuńPozdrawiam!