Droga Magdaleno, co do "Ksiąg Jakubowych", to generalnie polecam. Nie jest to moje wielkie czytelnicze olśnienie, jednak z całą pewnością nie żałuję, że przeczytałam to opasłe tomiszcze. Przede wszystkim - bardzo ciekawy temat i wciągająco poprowadzona akcja. Bardzo ciekawie opisane realia codziennego życia, przekonująco skonstruowane postaci. Forma dość klasyczna, chronologiczny układ zdarzeń (może to i dobrze, bo sam fakt, że bohaterowie zmieniają imiona i nazwiska i że mowa tu o kilku pokoleniach dostatecznie gmatwa wątki). Doceniam też niewątpliwy ogrom pracy, jaki musiała wykonać Autorka przygotowując się do napisania "Ksiąg". Dodatkową przyjemność sprawia piękna szata graficzna, przemyślana i podporządkowana zamysłowi książki. W dużej mierze zgadzam się z recenzją Adama Lipszyca: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5574-melancholia-zbawienia.html choć nie byłabym taka surowa (w kwestii języka czy konstrukcji "Ksiąg"). Tak jak Lipszyca, tak i mnie zirytował ostatni rozdział - zupełnie niepotrzebnie dopowiadający losy poszczególnych postaci. Chyba jednak Tokarczuk nie potrafiła zrezygnować z niektórych (nie przeczę - interesujących) opowieści, które zdecydowała się umieścić w takim "dopowiedzeniu". Psuje ono jednak ostatnie momenty całkiem dobrej i przyjemnej lektury.
Dziura ozonowa nade mną, GMO we mnie ;-)
OdpowiedzUsuńNie na temat - Marto, czekam(y) na wrażenia z lektury "Ksiąg Jakubowych", mignęło mi na blogu, że już czytałaś ;-)
Droga Magdaleno, co do "Ksiąg Jakubowych", to generalnie polecam. Nie jest to moje wielkie czytelnicze olśnienie, jednak z całą pewnością nie żałuję, że przeczytałam to opasłe tomiszcze.
UsuńPrzede wszystkim - bardzo ciekawy temat i wciągająco poprowadzona akcja. Bardzo ciekawie opisane realia codziennego życia, przekonująco skonstruowane postaci. Forma dość klasyczna, chronologiczny układ zdarzeń (może to i dobrze, bo sam fakt, że bohaterowie zmieniają imiona i nazwiska i że mowa tu o kilku pokoleniach dostatecznie gmatwa wątki). Doceniam też niewątpliwy ogrom pracy, jaki musiała wykonać Autorka przygotowując się do napisania "Ksiąg".
Dodatkową przyjemność sprawia piękna szata graficzna, przemyślana i podporządkowana zamysłowi książki.
W dużej mierze zgadzam się z recenzją Adama Lipszyca:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5574-melancholia-zbawienia.html
choć nie byłabym taka surowa (w kwestii języka czy konstrukcji "Ksiąg").
Tak jak Lipszyca, tak i mnie zirytował ostatni rozdział - zupełnie niepotrzebnie dopowiadający losy poszczególnych postaci. Chyba jednak Tokarczuk nie potrafiła zrezygnować z niektórych (nie przeczę - interesujących) opowieści, które zdecydowała się umieścić w takim "dopowiedzeniu". Psuje ono jednak ostatnie momenty całkiem dobrej i przyjemnej lektury.
Fajne. Można by zrobić całkiem zgrabny zbiór kant-motów.
UsuńPozdrawiam
debe