Hiperrzeczywistość,
w której żyjemy wg Jeana Baudrillarda to hiperpesymistyczny świat pustki,
oderwania idei od niosących je dotąd znaków, chaosu, transseksualności,
transpolityki, transekonomii, transestetyki i… look’u.
Jean Baudrillard |
Skoro bowiem wszechestetyzacja
rzeczywistości przyczyniła się do nieodwracalnego zaniku kategorii piękna i
brzydoty, zaś transseksualizacja sprawiła, że zanikły kategorie kobiecości i
męskości, to czemu ten skok w zanik dawnych sensów i klasycznych kategorii nie
miałby się dokonać w sferze mody?
Tu także ani piękno, ani powab nie mają już racji bytu. Kluczową hiperkategorią hipernowego hiperświata staje się natomiast look, który nabiera mocy ontologicznego i egzystencjalnego ugruntowania prezentującego ów look podmiotu.
„Każdy z nas
poszukuje własnego look’u. Ponieważ
nie sposób już znaleźć samopotwierdzenia we własnym istnieniu, pozostaje
jedynie pokazać siebie, nie troszcząc
się o istnienie, a nawet o bycie oglądanym. Nie: istnieję, jestem, lecz:
ukazuję się, jestem obrazem – look, look! Nie jest to już nawet przejaw
narcyzmu, lecz pozbawiona wszelkiej głębi ekstrawersja, rodzaj reklamowej
szczerości, dzięki której każdy staje się agentem własnego wyglądu”.
Ciekawe, co na tę diagnozę z 1990 roku powiedziałyby dzisiejsze szafiarki…
Jean Baudrillard, Przejrzystość zła. Esej o zjawiskach
skrajnych, przeł. Sławomir Królak, Warszawa 2009.
Myślę, że dziś można iść jeszcze dalej: że, mianowicie, wygląd, szczególnie w świecie mody albo w świecie, powiedzmy, okołomodowym (z szafiarstwem włącznie) nie jest już własny. Bo kto ma dziś własny styl? Własny, czyli autentycznie przez siebie wypracowany? Wszyscy ci modni ludzie wyglądają tak samo.
OdpowiedzUsuńCzytałem niedawno, dobrze się przy tym bawiąc, komentarze na facebookowym koncie Barbariana - nowego biznesowego pomysłu Nergala, któremu już zdaje się, nie starcza łojenie na gitarze i ryk do mikrofonu. Założył więc zakład fryzjerski dla panów, szczególnie brodatych. Na "fejsie" można obejrzeć zdjęcia tak zwanych stylizacji - klientów przed i po zabiegu na fotelu golibrody. Wszyscy, no, prawie wszyscy wychodzą z zakładu z taką samą fryzurą. Ktoś to w końcu zauważył: nawet w Korei fryzjerzy mają szerszą ofertę. Albo, ktoś inny: wystarczy zdjęcie "przed", bo "po" wiadomo jak będzie. Co zrobić, skoro w modnym lokalu strzygą po prostu modnie?
I tak te wszystkie modne panie i modni chłopcy, którzy chcą być oryginalni i wyjątkowi, są kopiami odbitymi z jednej, nie wiadomo jakiej sztancy. Symulakra takie :-)
Racja:) Fascynuje mnie też wszechobecne prezentowanie "outfitów" i "stylizacji", co dotyczy nawet ciuchów wciągniętych na siebie z okazji wyjścia o sklepu. Inną rewelacją jest odmienianie tego nieszczęsnego "looku" przez wszystkie przypadki z okazji telewizyjnych metamorfoz, które mają pokazać prawdziwe wnętrze poddanej metamorfozie osoby, zaś "stylizacje" dla niej wybrane mają wyrazić jej "prawdziwe ja". Nie wiadomo - śmiać się, czy płakać.
UsuńCóż, żyjemy w czasach spektaklu. A określenia "outfit" nie znałem. Kurcze, u mnie to by było nudno... Zmiana butów dwa razy do roku, kurtki tak samo, ciągle te same koszule, trzy pary spodni na zmianę i ze cztery marynarki... Chociaż ostatnio, muszę przyznać, mam look jak najbardziej na czasie, top topów normalnie. Okazało się, w erze lumberjacków, iż w myśl zasady, że i zepsuty zegar dwa razy na dobę wskazuje właściwy czas, z moją brodą i w koszuli w kratę jestem po prostu najmodniejszy i mógłbym trafić na okładkę ;-)
OdpowiedzUsuń