Książka Davida Edmondsa i Johna Eidinowa
zatytułowana Pogrzebacz Wittgensteina
jest pozycją obowiązkową dla wszystkich tych czytelników, którzy z równą chęcią
zagłębiają się w wersy filozoficznych traktatów, jak i wnikają w fabuły
sensacyjnych i kryminalnych powieści. Pozycja
ta łączy bowiem całkiem zgrabnie filozoficzne treści i sensacyjną akcję.
Dochodzenie dotyczy wszelkich okoliczności
dyskusji filozoficznej, która odbyła się na uniwersytecie w Cambridge 25
października 1946 roku. W dyspucie brali udział Ludwig Wittgenstein i Karl R. Popper.
Nic szczególnego, rzec by można, wszak filozoficzne dysputy to rzecz często
spotykana. Tu jednak mamy spór nie tylko tez i argumentów, ale także
charakterów i fundamentalnych przekonań. Dość powiedzieć, że naukowa dyskusja (ponoć)
przerodziła się w tym przypadku niemal w bójkę, gdy to rozjuszony Wittgenstein
wyciągnął w kierunku Poppera pogrzebacz.
Zdarzenie okazuje się być niezwykle inspirujące. Autorzy
Pogrzebacza Wittgensteina sięgają do
wielu świadectw i zakreślają szeroki horyzont filozoficzny, kulturowy i
dziejowy, by zrozumieć i wyjaśnić, co wtedy właściwie się stało.
Zainteresowanych szczegółami odsyłamy do książki
(warto!). Tymczasem przyjrzyjmy się jednemu z jej głównych bohaterów – tak jest,
Ludwigowi – w perspektywie mody i stylu.
Styl Wittgensteina można określić używanym dziś
często mianem niedbałej elegancji. Pewien jego obraz daje nam opis zebranych
podczas pamiętnej dysputy uczniów autora Traktatu
logiczno-filozoficznego: „natychmiast rozpoznawalni dzięki małpowaniu swego
mistrza: ubrani niedbale, nawet niechlujnie, z rozpiętymi pod szyją
kołnierzykami koszul”.
Czyli: niechlujnie, ale jednak w koszuli. Zwracam
na to uwagę, bo zacytowany fragment zachęca, by z wyrażenia „niedbała elegancja”
pozostawić jedynie pierwsze słowo. Tymczasem jedno ze świadectw (wspomnienie
sir J. Vinelotta) przekonuje, że jednak i z elegancją mamy tu do czynienia: „Kiedy
go ujrzałem po raz pierwszy, pomyślałem, że jest emerytowanym oficerem. Miał na
sobie rozpiętą pod szyją koszulę, tweedową marynarkę, szare flanelowe spodnie,
porządnie wyczyszczone buty z niewyprawionej skóry. Jednak żaden ze szczegółów
jego ubioru nie był w najmniejszym stopniu podniszczony. Wszystko było
utrzymane w najlepszym porządku, a jego prezencja – wyjątkowa”.
Na koniec – słynne zdjęcie Wittgensteina,
potwierdzające jego niezwykłe – najprawdopodobniej nieuświadomione – wyczucie stylu:
I jeszcze jedno:
Wittgenstein - z prawej |
Cytaty pochodzą z książki: David Edmonds, John Eidinow:
Pogrzebacz Wittgensteina. Opowieść o
dziesięciominutowym sporze między dwoma filozofami, tłum. Lech Niedzielski,
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2002.
Książka ciekawie się zapowiada. Niestety, nie ma jej ani w mojej bibliotece, ani na znanym wszystkim portalu, oferującym podobno wszystko - w szybkim tempie. Trzeba będzie zapolować...
OdpowiedzUsuńKsiążka jest świetna, z całą pewnością warto zapolować.
OdpowiedzUsuńPs. Pamiętamy o odgadniętej przez Ciebie filozagadce - post o nudzie już wkrótce:)