Jak powszechnie wiadomo poezja w muzyce rockowej sprawdza się tak sobie. W ogóle poezja z muzyką jest raczej trudna do strawienia. Bywają jednak wyjątki. I tak, chciałbym przypomnieć dziś projekt powstały w rocznicę 100-lecia śmierci Arthura Rimbauda. Przewodził mu znany francuski kompozytor i producent Hector Zazou (z pochodzenia Algierczyk). Człowiek znany i ceniony w środowisku muzycznym. Często - niezbyt trafnie - porównywany do Davida Byrne'a czy Petera Gabriela. Na pewno cechowała go ta sama pasja poszukiwania nowych brzmień w muzyce. Jak zawsze dobrał sobie zacnych współpracowników, by
wspomnieć tylko Davida Sylviana, Johna Cale'a, Ryuichi Sakamoto, Billa Laswella czy Lise
Gerard. No i jeszcze pan Depardieu jako głos. Powstała bardzo ciekawa płyta, nasycona elektroniką i Saharą, na której udało się wybrnąć z odwiecznego dylematu "śpiewania poezji" (i nie tylko za pomocą "spoken word over music"). Warto posłuchać, a przy okazji odkurzyć jakąś starą antologię poezji francuskiej.
Oto fragment:
Chęci teraz nabrałem
Tylko na piach i kamienie
Powietrze jadam codziennie
Żelazo, węgiel i skałę....
Do
posłuchania
Hector
Zazou: „Sahara Blue” (1992)
Do poczytania:
Arthur Rimbaud (cokolwiek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz