W 1924 roku hucznie
obchodzono w Polsce i na świecie dwusetną rocznicę urodzin Kanta. Zachwytom nad
naszym magnus parens nie było końca. Nauka
Kanta to jedna z najpotężniejszych sprężyn, jakie kiedykolwiek pchnęły ducha
ludzkiego na tory myśli; Kant mesjaszem nowej filozofii; to właściwie Kant pomógł
Kopernikowi a nie odwrotnie itd. W obchodach zabrał także głos znakomity
polski logik i filozof Jan Łukasiewicz. Ogólnie rzecz ujmując zjechał Kanta z
góry na dół, kończąc recenzję takimi oto słowami: „Gdy zbliżamy się do
filozofii kantowskiej z wymaganiami naukowymi, jak domek z kart, rozpada się
jej budowa. Na każdym kroku mętne pojęcia, niezrozumiałe zdania, nieuzasadnione
twierdzenia, sprzeczności i błędy logiczne….” Sympatycznie, nieprawdaż?
Jan Łukasiewicz |
Głos Łukasiewicza przypomina mi anegdotkę - na wystawie prac J.L. Davida przed namalowanym przez niego Napoleonem na koniu (przekraczającym Alpy) stoi człowiek i kręci z niesmakiem głową. David podchodzi do niego, pyta się, czy coś z obrazem jest nie tak i słyszy w odpowiedzi, że z anatomicznego punktu widzenia ten koń nie przeżyłby ani minuty - na to David odpowiada - niech się pan nie martwi, on z pewnością przeżyje nas obu. Kto dzisiaj pamięta, że był taki filozof Jan Łukasiewicz, a ilu słyszało o Kancie? :-)
OdpowiedzUsuńRacja. Trzeba uważać kogo krytykować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
debe
Zgadza się :-) co nie zmienia faktu, że Łukasiewicz mógł mieć rację :-)
Usuń