Każdy
kraj ma swego Nietzschego. Lepszego lub gorszego. Urodzony w czeskich Domażalicach
Ladislav Klima niewątpliwie należy do elity wielkiego już peletonu śmiałków woli mocy. Zacny to filozof i warto będzie jeszcze kiedyś o nim powiedzieć słów więcej.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego. Jak wiadomo poglądy filozoficzne, niczym ciąża słonia, rodzą się bardzo długo. Tysiące przeczytanych książek i setki wypitych kaw, to jedna z najbardziej pospolitych dróg do osiągnięcia sukcesu. Istnieje też droga na skróty: iluminacja różnego pochodzenia. Z niemałą pomocą Boga lub czegoś bardziej przyziemnego wpadamy nagle na jakąś myśl i szybko to zapisujemy na mankiecie, chusteczce do nosa lub bilecie. Tak było między innymi z Kartezjuszem czy Pascalem.
Wydaje mi się, że przyczyna sprawcza nie jest wcale najważniejsza. Na początku trzeba znaleźć się bowiem w odpowiednim miejscu. Eureka w sali wykładowej jest raczej niemożliwa. Już raczej spacer w parku (więcej olśnień filozoficznych obywa się w górach aniżeli nad morzem), popołudniowa drzemka, gwałtowna burza, kąpiel w wannie itp.
W przypadku Klimy był to las. Tak to wspomina: „Stało
się to o godzinie czwartej trzydzieści, w lesie Kamýk, w bladym i dusznym
świetle słonecznym, przesłoniętym lekkim i mglistym welonem. Po dwóch latach
prób rozbłysnęła we mnie najbardziej zuchwała myśl, najbardziej zatrważająca i
zarazem najwznioślejsza. Myśl, której człowiek nigdy nie miał: być w obecnym życiu, rzeczywiście i
absolutnie w pełni i całkowicie, DEUS CREATOR OMNIUM”*.
Tak oto w praskim lesie Kamýk, dokonało się przemienienie "ja cuchnącego" w "ja wszechbędące". Klima stał się wolą absolutną Ach, nie od dziś znamy wielką moc czeskich i morawskich lasów - zwłaszcza tych wokół Jiczyna.
I jeszcze coś do posłuchania. Plastiki
śpiewają Klimę.
Do poczytania:
*Ladislav Klíma: Jestem wolą absolutną. Przeł. Kazimierz Mrówka. Wyd. Formicula.
Kraków 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz