Tytuł książki Sprawa
Tułajewa sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z powieścią kryminalną.
Tymczasem, choć rzeczywiście czytamy o pewnym śledztwie, to od razu orientujemy
się, że nie chodzi w nim bynajmniej o rozwiązanie kryminalnej zagadki, ale o
politykę.
Victor Serge (a właściwie Wiktor Lwowicz
Kibalczicz), bezpaństwowiec, socjalista wierzący w ideały rewolucji, zaangażowany politycznie pisarz i
dziennikarz, stworzył na stronach Sprawy Tułajewa opowieść o czasach
Wielkiego Terroru. O czasach, w których w zasadzie nikt nie mógł spać spokojnie.
Nietrudno zgadnąć, że nikt z podejrzanych o
zabicie towarzysza Tułajewa, a właściwie o zawiązanie spisku, który doprowadził
do tej śmierci, nie jest jej winien. Nie chodzi tu wszak o znalezienie winnego,
ale o coś zupełnie innego. Zamiast prawdy – liczy się skuteczność.
Najważniejsze, by wykazać się nią – przed przełożonymi a najlepiej przed samym
Szefem (jak w powieści określa się Stalina). Najlepszym zaś środkiem
prowadzącym do tego celu jest ujęcie jak największej liczby zdrajców i
przeciwników Partii.
Pozostaje pytanie: jak znaleźć zdrajcę? To
oczywiście zależy od talentu śledczego bądź prokuratora. (A także od tego, kogo
mają za osobistych wrogów…). Jeśli chodzi o doprowadzenie do wyroku
skazującego, to także i tutaj jest proste i skuteczne rozwiązanie – oskarżenie
trockizm plus żmudne przesłuchania, aż do nieuniknionego przyznania się do
winy.
Pisząc o Sprawie
Tułajewa nie należy zapominać, że książka Serge’a nie jest dziennikarskim
raportem, ale powieścią – o wciągającej akcji, ciekawie zarysowanych
postaciach. Powieścią o dużych walorach literackich. Do wydania, które
otrzymujemy, dołączone zostało posłowie autorstwa Susan Sontag, przedrukowane z
francuskiego wydania książki. Wiele można się z niego dowiedzieć zarówno o
samym autorze, jak i o skandalu, jaki w kręgach pisarzy i intelektualistów
wywołała publikacja tej powieści.
Victor
Serge, Sprawa Tułajewa, tłum.
Krzysztof Teodorowicz, wydawnictwo WAB, Warszawa 2013.
No to jak? Rozumiem, że bez ryzyka można zainwestować? :-)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie zawiodłam się na serii Nowy Kanon. Przeczytałam cztery książki z tej serii i wszystkie ogromnie mi się podobały, najbardziej "Dziewczyna z poczty" i "Ptaszyna" :)
OdpowiedzUsuńO tak, ta seria jest świetna. W zasadzie można brać w ciemno:)
UsuńDodam - by w niełatwych dla filozofii czasach przekazać nieco pozytywnego myślenia o jej studiowaniu - że redaktorką tejże serii jest moja koleżanka z roku:)