Dziś filozoficzny dowód
na to, że (modowe) perpetuum mobile
jest nie tylko możliwe, ale także jak najbardziej realne:
„W dniach mego
dzieciństwa, pamiętam, widziałem ludzi małych i wielkich, którzy mieli
wszystkie końce szat pocięte we wszystkich częściach, tak od głowy, jak od stóp
i z boków; i tak piękny zdał się ów wynalazek w owym okresie, że cięto jeszcze
wymienione strzępy i noszono kaptury i trzewice i czepce w sposób podobny
pocięte, że wychodziły z głównych szwów szat, w różnych barwach.
A potem widziałem
trzewiki, berety, mieszki, broń – którą noszono dla napaści – kołnierze ubrań,
końce kaftanów od nóg, ogony szat, a nawet w końcu usta tych, którzy chcieli
być piękni, zaostrzone w długie i ostre dzioby.
W innym okresie zaczęły
róść rękawy i stały się tak wielkie, że każdy dla siebie był większy od sukni;
potem zaczęły się wznosić szaty wkoło szyi, tak, że na końcu zakryły całą
głowę; potem zaczęto ją rozdziewać do tego stopnia, że szaty nie mogły się
utrzymać na ramionach, bo na nich nie leżały.
Potem szaty zaczęły się
tak przedłużać, że ludzie mieli ustawicznie ramiona obarczone sukniami, by ich
nie deptać nogami; potem doszły do takiej krańcowości, że odziewały tylko do
biódr i do łokci, a były tak ciasne, że cierpiano z powodu nich wielkie męki, a
wielu ginęło pod niemi; a stopy były tak ściśnięte, że palce kładły się jeden
na drugim i obciążały nagniotkami”.
Ten jakże radosny opis pochodu trendów rodem z renesansowych Włoch, pochodzi z książki:
Leonardo da Vinci: Pisma wybrane. Wybór, układ, przekład i
wstęp Leopolda Staffa. Tom I. Warszawa–Kraków 1930.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz