wtorek, 23 grudnia 2014

Gdzież Jeruzalem jest?


Czas odświeżyć cykl: przy muzyce o literaturze. Dziś będzie mowa o zespole, który trudno będzie jednak ożywić, czyli o progresywnej kapeli Emerson, Lake and Palmer. W swych indywidualnych konkurencjach: klawisze, wokal i perkusja panowie należą do czołówki w historii muzyki rozrywkowej. Po świetnie przyjętych płytach Tarkus (1971) oraz Pictures at the Exihbition (1971) zespół niemal osiągnął sławę i poziom Floydów czy Crimsonów.  

Wydaną w 1973 roku płytę Brain, Salad Surgery otwiera ich interpretacja utworu Sir Huberta Parry'ego z 1916 roku skomponowanego do tekstu Williama Blake'a, stanowiącego z kolei przedmowę do poematu Miltona. Wiersz oparty jest na legendzie jakoby młody Jezus z Józefem wędrowali sobie po zielonych wzgórzach Anglii. I chociaż raczej nie jest to prawda a oczu blask syna Boga nie przedarł się przez mgłę nad Glastonbury, to myśl o nowym Jeruzalem na stałe zagościła w serach Anglików. Lake z charakterystycznym dla siebie patosem odśpiewał ów hymn. Stacja BBC na początku nie chciała odtwarzać utworu, uważając, że nie jest to taka sobie zwykła piosenka. Poza tym, czy hymn może spaść na liście przebojów z miejsca 7 na 11?   

Emerson i Moog
Piosenka ma jeszcze jednego bohatera: - jest nim debiutujący wówczas syntezator Moog (nazwa pochodzi od konstruktora i muzyka Roberta Mooga), którego później używano między innymi w muzyce dyskotekowej.



William Blake

Czy kiedykolwiek Jego stopy
Przez zieleń naszych pastwisk szły?
Baranek Boży czy nawiedził
Tę ziemię za pradawnych dni?

Czy Jego oczu blask się przedarł
Przez tę na wzgórzach naszych mgłę?
Gdzież Jeruzalem jest? Tu wiecznie
Szatańskich młynów praca wre.

Przynieś mi strzały mej tęsknoty,
Przynieś mi włócznię, przynieś łuk!
Przegonię chmury! Rydwan złoty,
Płonąc, łomocze w twardy bruk.

Z tej walki duchów nie ucieknę,
Miecz nie wypadnie z moich rąk,
Aż Jeruzalem zbudujemy
Pośród zielonych Anglii łąk.

Przeł. Zygmunt Kubiak

Do posłuchania:
Emerson, Lake and Palmer: Brain, Salad Surgery (1973)

czwartek, 18 grudnia 2014

Dwa w jednym – bracia Lumière w Lyonie (1)

Moim dzisiejszym zamierzeniem jest, by w jednym wpisie połączyć dwa spośród naszych blogowych cykli: Na skrzyżowaniu dróg i Milczenie jest złotem. Czyli: dziś parę słów o ciekawym miejscu związanym z kimś ważnym dla niemego kina. Jak anonsuje tytuł posta, mowa będzie o dwóch ważnych postaciach – o braciach Auguście i Louisie Lumière, których uznaje się za twórców kina.
W Lyonie, w którym bracia spędzili większą część swojego życia, można natknąć się na wiele interesujących miejsc, związanych z nimi samymi oraz z ich osiągnięciami.Takim miejscem z całą pewnością jest długa Aleja Braci Lumière, prowadząca do ulicy Pierwszego Filmu:



Aleja niczym szczególnym się nie wyróżnia, za to przy Rue du Premier-Film znajduje się willa Augusta Lumière, przy której swą siedzibę ma Institut Lumière:

Willa A. Lumière

W willi A. Lumière znajduje się bardzo ciekawe muzeum, o którym napiszę więcej w drugiej części tego krótkiego sprawozdania na temat miejsc w Lyonie poświęconych słynnym braciom.

Willa, Instytut i Rue du Premier-Film mieszczą się w dzielnicy, w której znajdowała się fabryka Monplaisir Lumière. To właśnie z niej wychodzą robotnicy uwiecznieni na jednym z pierwszych filmów nakręconych przez braci:



Przypomina o tym nie tylko film, muzeum i nazwy ulic, ale także stacja metra - nazwana właśnie Monplaisir Lumière - i znajdujący się w jej pobliżu pomnik:
Źródło: wikipedia

Zresztą, miejsc i wydarzeń związanych z Augustem i Louisem Lumière jest w Lyonie bardzo wiele. Na zakończenie wpisu jeszcze dwie migawki, które o tym przekonują:

Transparent anonsujący coroczny festiwal filmowy imienia Braci Lumière


Mural w 3-ème arondissement



poniedziałek, 15 grudnia 2014

Madryt we mgle dziejów

Miejsce i czas akcji – Madryt, lata trzydzieste. Czas radykalizowania się nastrojów i w końcu brutalnej wojny domowej, w której każdy może stać się ofiarą.

Główni bohaterowie: Ignacio Abel – czterdziestoparoletni, odnoszący sukcesy architekt, główny projektant miasteczka uniwersyteckiego. Judith Biely – podróżująca po Europie wyemancypowana Amerykanka, zafascynowana Hiszpanią.

Postaci drugoplanowe: żona Ignacia – Adela oraz ich dzieci – kilkuletni syn Miguel i nieco starsza córka Lita. Rodzice i brat Adeli.

Ignacio i Judith – zafascynowani sobą – nawiązują romans. Miłość rozwija się w tajemnicy, uczucia nie udaje się jednak utrzymać w sekrecie. Cierpi Adela, w pewnej mierze także ich dzieci, nie do końca jednak świadome sytuacji, w której znalazła się ich rodzina. Gdyby dodać jeszcze, że w Hiszpanii wybucha wówczas wojna domowa a główny bohater decyduje się opuścić kraj i wyemigrować do Ameryki – to uzyskalibyśmy dość wierne, jednak płaskie, jednowymiarowe streszczenie akcji książki. 

Na szczęście opowiedziana wyżej historia tylko jedna z wielu płaszczyzn, na których rozwija się akcja powieści We mgle czasów Antonio Muñoz Moliny. Losy Ignacia, jego rodziny i Judith poznajemy w retrospektywie. Ten zabieg narracyjny sprawia, że wspomnienia i zdarzenia przeplatają się, niekiedy nieoczekiwanie łącząc ze sobą. Żal utraty wiąże się z pamięcią o szczęśliwych chwilach. Czułość i bezbronność zderzają się z bezwzględnością czasów wojny. Rozgoryczenie spotyka zrozumienie.

Autor książki nie pozwala czytelnikowi na wydawanie łatwych ocen na temat wyborów dokonywanych przez bohaterów. Nie oszczędza żadnej postaci, dla każdej zostawiając jednak choć trochę czułości i wyrozumiałości. Każdą sytuację obudowuje szerokim kontekstem, przez co żadna nie okazuje się być taka, jak zdawało się na początku. 

We mgle czasów to pierwsza książka Muñoz Moliny, jaką przeczytałam. Na pewno nie pozostanie jedyną przeczytaną przeze mnie pozycją tego autora. Niespieszna, nielinearna narracja, z której powoli wyłaniają się kolejne aspekty złożonej opowieści, wieloznaczne postaci, próby jak najgłębszego wniknięcia w psychikę bohaterów, precyzyjne rysowanie historycznych i kulturowych kontekstów. We mgle czasów to książka gęsta, intensywna, na długo pozostająca w pamięci.

Antonio Muñoz Molina, We mgle czasów, tłum. Marta Boberska, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2014.

sobota, 6 grudnia 2014

Pochwała łysiny

Można prowadzić spory o rzeczy poważne, można również spierać się o sprawy błahe. Spotkamy również polemiki, które choć z pozoru niewinne, to jednak nie posiadają znamiona zwykłych utarczek a walka w nich idzie niemal na noże (ádoksa prágmata). Takim przypadkiem jest dyskusja między Synezjuszem z Cyreny a Dionem Złotoustym, dotycząca posiadania czupryny lub jej braku. Z pozoru drobna kwestia owłosienia prowadzi nas w tym przypadku do fundamentalnych kwestii filozoficznych. I nie chodzi wcale o zagadnienia estetyczne, piękno jest przecież tylko kwestią gustu. Synezjusz idzie dalej i stawia tezę, że człowiek im więcej ma włosów, tym mniej ma rozumu. Dion, choć nie obstaje przy tezie, że im więcej kędziorów, tym więcej rozumu, to jednak łysych ma w całkowitym poważaniu. Los greckiego racjonalizmu sprowadzony został do dylematu: łysa pała versus piękny lok. 

Wydaje się jednak, że nawet jeżeli zgodzimy się z Synezjuszem, to jednak ogolenie włosów nie wystarcza to tego, abyśmy mogli uznać się za mędrców. Musimy cierpliwie czekać (na szczęście nie wszyscy), aż Mojry, Bóg lub Testesteron sprawią, że naszą czaszkę wreszcie dosięgnie słońce.
Foucault

Bachelard




















Do poczytania:
Synezjusz z Cyreny: Pochwała łysiny. Przeł. Leon Kotyński. Warszawa 1962.