piątek, 28 sierpnia 2015

Z dziejów filozofii życia

Post dedykujemy tym, którzy wciąż jeszcze twierdzą, że filozofia do niczego się nie przydaje. 

Pastor Tom Marshfield – bohater powieści Updike’a Miesiąc nadziei – wspomina wykłady z filozofii a dokładnie miłą, choć nieśmiałą Jane: „Poznaliśmy się w chłodnym brytyjskim słońcu hobbesowskiego realizmu, odbijaliśmy piłki z niepohamowanym egoizmem i umówiliśmy się na następny mecz jako partnerzy. Nim doszło do następnego spotkania, Hume odpalił „powinien” i „słuszny”, a Bentham próbował rekonstruować hedonizm formułami maksymalizacji. Nasz pierwszy pocałunek przypadł na Spinozę, bardziej titillatio niż hilaritas. Czułem jednak, jak mój conatus, ponure centrum mego jestestwa, pięknie unosi się z mej przepony, gdy w ciemności zamkniętych powiek jej ciężar po raz pierwszy przygniótł mój. Gdy Kant usiłował złagodzić racjonalizm imperatywami kategorycznymi i Achtung, Jane pozwoliła mi pieścić swoje piersi przez sweter. Do czasu potwornego utożsamienia przez Hegla moralności z wymogami państwa, moja dłoń rozgrzewała się w jej staniku, a mój dostęp został rozszerzony i dotyczył także ud”*. 

John Updike: Miesiąc niedziel. Przeł. Jerzy Kozłowski. Wyd. Rebis. Poznań 2012, s. 58.