piątek, 20 grudnia 2013

Na skrzyżowaniu dróg (Auguste Comte, Jean-Jacques Rousseau)

Dziś, w poszukiwaniu miejsc poświęconych wybitnym filozofom, udajemy się do Burgundii. A skoro Burgundia - to Dijon. Skoro zaś Dijon - to okolice Rue de la Liberté.
Znajdziemy tu urokliwe uliczki, sklepiki - przede wszystkim ze specjałami miejscowej kuchni, świetne restauracje i kawiarnie. Znajdziemy także niejedno filozoficzne miejsce.
Na przykład ulicę noszącą nazwisko Augusta Comte'a:




która pięknie wpasowuje się w klimat zabytkowej części Dijon.





A krótki spacer ulicą Comte'a doprowadzi nas do równie uroczej Rue Jean-Jacques Rousseau:





sobota, 14 grudnia 2013

Sahara Blue

Jak powszechnie wiadomo poezja w muzyce rockowej sprawdza się tak sobie. W ogóle poezja z muzyką jest raczej trudna do strawienia. Bywają jednak wyjątki. I tak, chciałbym przypomnieć dziś projekt powstały w rocznicę 100-lecia śmierci Arthura Rimbauda. Przewodził mu znany francuski kompozytor i producent Hector Zazou (z pochodzenia Algierczyk). Człowiek znany i ceniony w środowisku muzycznym. Często -  niezbyt trafnie - porównywany do Davida Byrne'a czy Petera Gabriela. Na pewno cechowała go ta sama pasja poszukiwania nowych brzmień w muzyce. Jak zawsze dobrał sobie zacnych współpracowników, by wspomnieć tylko Davida Sylviana, Johna Cale'a, Ryuichi Sakamoto, Billa Laswella czy Lise Gerard. No i jeszcze pan Depardieu jako głos. Powstała bardzo ciekawa płyta, nasycona elektroniką i Saharą, na której udało się wybrnąć z odwiecznego dylematu "śpiewania poezji" (i nie tylko za pomocą "spoken word over music"). Warto posłuchać, a przy okazji odkurzyć jakąś starą antologię poezji francuskiej.  

Oto fragment:


Chęci teraz nabrałem 
Tylko na piach i kamienie 
Powietrze jadam codziennie 
Żelazo, węgiel i skałę....

Hector Zazou (1948-2008)
Do posłuchania

Hector Zazou: „Sahara Blue” (1992)
Do poczytania: 
Arthur Rimbaud (cokolwiek)

niedziela, 8 grudnia 2013

Filozofia mody, filozofia stylu (4)

Książka Davida Edmondsa i Johna Eidinowa zatytułowana Pogrzebacz Wittgensteina jest pozycją obowiązkową dla wszystkich tych czytelników, którzy z równą chęcią zagłębiają się w wersy filozoficznych traktatów, jak i wnikają w fabuły sensacyjnych i kryminalnych powieści.  Pozycja ta łączy bowiem całkiem zgrabnie filozoficzne treści i sensacyjną akcję.

Dochodzenie dotyczy wszelkich okoliczności dyskusji filozoficznej, która odbyła się na uniwersytecie w Cambridge 25 października 1946 roku. W dyspucie brali udział Ludwig Wittgenstein i Karl R. Popper. Nic szczególnego, rzec by można, wszak filozoficzne dysputy to rzecz często spotykana. Tu jednak mamy spór nie tylko tez i argumentów, ale także charakterów i fundamentalnych przekonań. Dość powiedzieć, że naukowa dyskusja (ponoć) przerodziła się w tym przypadku niemal w bójkę, gdy to rozjuszony Wittgenstein wyciągnął w kierunku Poppera pogrzebacz.

Zdarzenie okazuje się być niezwykle inspirujące. Autorzy Pogrzebacza Wittgensteina sięgają do wielu świadectw i zakreślają szeroki horyzont filozoficzny, kulturowy i dziejowy, by zrozumieć i wyjaśnić, co wtedy właściwie się stało.
Zainteresowanych szczegółami odsyłamy do książki (warto!). Tymczasem przyjrzyjmy się jednemu z jej głównych bohaterów – tak jest, Ludwigowi – w perspektywie mody i stylu.

Styl Wittgensteina można określić używanym dziś często mianem niedbałej elegancji. Pewien jego obraz daje nam opis zebranych podczas pamiętnej dysputy uczniów autora Traktatu logiczno-filozoficznego: „natychmiast rozpoznawalni dzięki małpowaniu swego mistrza: ubrani niedbale, nawet niechlujnie, z rozpiętymi pod szyją kołnierzykami koszul”.

Czyli: niechlujnie, ale jednak w koszuli. Zwracam na to uwagę, bo zacytowany fragment zachęca, by z wyrażenia „niedbała elegancja” pozostawić jedynie pierwsze słowo. Tymczasem jedno ze świadectw (wspomnienie sir J. Vinelotta) przekonuje, że jednak i z elegancją mamy tu do czynienia: „Kiedy go ujrzałem po raz pierwszy, pomyślałem, że jest emerytowanym oficerem. Miał na sobie rozpiętą pod szyją koszulę, tweedową marynarkę, szare flanelowe spodnie, porządnie wyczyszczone buty z niewyprawionej skóry. Jednak żaden ze szczegółów jego ubioru nie był w najmniejszym stopniu podniszczony. Wszystko było utrzymane w najlepszym porządku, a jego prezencja – wyjątkowa”.

Na koniec – słynne zdjęcie Wittgensteina, potwierdzające jego niezwykłe – najprawdopodobniej nieuświadomione – wyczucie stylu:



I jeszcze jedno:

Wittgenstein - z prawej


Cytaty pochodzą z książki: David Edmonds, John Eidinow: Pogrzebacz Wittgensteina. Opowieść o dziesięciominutowym sporze między dwoma filozofami, tłum. Lech Niedzielski, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2002.