poniedziałek, 23 lipca 2012

Dłoń jego krwawa


Czas na koleją część z cyklu literatura i muzyka. 

Kiedy rozpoczęła się narada, Szatan zapytał: czy jesteśmy gotowi do nowej walki, by odzyskać niebiosa? Czy jesteśmy gotowi na Najwyższego uderzyć zdradliwie? Głosy były podzielone.

„A jeśli zechce tchnienie owe,
Co roznieciło płomienie posępne,
Wzmóc je siedemkroć, znowu podrażnione,
I wrzucić nas tam? Albo jeśli z góry
Zemsta wstrzymana znów uzbroi prawą
Dłoń jego krwawą, która spadnie na nas?” *

Niebo i piekło zmieszało się i złączyło. Raj jest już utracony. 

He’s a ghost, he’s a god
He’s a man, he’s a guru
You’re one miscroscopic cog
In his catastrophic plan
Designed and directed by
His red right hand **

Ale to nie koniec historii. Pewnej nocy przyszedł gość do naszego małego domu. Gdy wróciłem na ścianie było napisane krwią ofiar „his red right hand”. Powiedzieli mi, że to z Raju utraconego Miltona. La la la... ***

Do poczytania:
John Milton: Raj utracony. Przeł. Maciej Słomczyński. PIW. Warszawa 1974. *
Do posłuchania:
Nick Cave: „Let Love In” (1994) **
Nick Cave: „Murder Ballads” (1996) ***

sobota, 14 lipca 2012

Kto się boi Immanuela Kanta? Część dziewiąta


Zanim nastąpiły piękne czasy asystentów, ich rolę spełniali służący. Jednym z najsłynniejszych kamerdynerów w historii filozofii był Martin Lampe (1734-1806). Ten urodzony w Wurzburgu emerytowany żołnierz, spędził na służbie u Immanuela Kanta niemal czterdzieści lat. Był dobrym sługą, wiedział – z pism swego pana – że nadmierna troskliwość skraca życie. Niestety nie doczytał – o czym także pisze Kant – że najlepiej sprawdza się to w małżeństwie. Spróbował dwa razy. 

Na historię Kanta i jego służącego składa się kilka niewyjaśnionych tajemnic. Nie mają one jednak wielkiego znaczenia. Nie sądzę, by okazało się, że to Lampe, gdzieś na strychu, napisał drugie wydanie Krytyki czystego rozumu. Chodzi raczej o drobnostki: o niepościelone łóżko, o wino, które znikało z piwnicy, o poplamione smalcem książki. 

W 1802 wyleciał za nadmierne picie. Mimo wszystko zasłużył sobie na spadek w wysokości 400 guldenów, zapisany w testamencie Kanta. Filozof tak się do niego przyzwyczaił, że na swego nowego służącego Johanna Kaufmanna wołał – Lampe. 

Jak szkoda, że Lampe nie żył dłużej, mógłby – a miałby świetne referencje – pojechać sobie za pracą do Weimaru. Proszę sobie wyobrazić ostatnie słowa Goethego: Lampe, Lampe. Mehr Licht. Czyż nie brzmi to lepiej? 

Zamiast guldenów

niedziela, 8 lipca 2012

Wysil się czytelniku

Dziś prezentacja krótkiego wiersza austriackiego poety, którego lubię i nie zawsze rozumiem. I właśnie o tym nie-rozumieniu kilka zdań. Oczywiście wina leży głównie po mojej stronie. Powiedzmy, że w dużej mierze brak mi poetyckiego słuchu. Ale istnieje jeszcze druga strona: otóż każdy dobry wiersz posiada swą hermetyczną zasłonę. Co to znaczy? Wiersz (zwłaszcza w naszych marnych czasach) musi być z założenia trudny (czytaj: metafizyczny). Gdyby był łatwy stałby się prozą, możliwe nawet, że stałby się najprawdziwszym „Faktem”. A tego poeta pewnie by nie chciał. Nie chcieliby tego również Ci, którzy się jednak wysili. Poezja właśnie swym językiem broni się w przed powszechną gadaniną tłumu. Niemiecki filozof H.G. Gadamer widzi to tak: „[…] zasłanianie sensu w poezji hermetycznej może sprawić wrażenie sztucznego utrudnienia. Ale jest zarazem obroną przed roztopieniem sensu w łagodnym falowaniu głosu spikera radiowego. Trzeba się wysilić, aby ukazać wymagania utworu poetyckiego i uchronić go przed niwelującą wszystko prozaizacją”.
 I chyba już czas, by przywołać, zapowiedziany już na początku, niewielki przykład hermetyzmu – jednego z ulubionych poetów Gadamera – Hugo von Hofmannsthala. Wysil się czytelniku.
  
Warunek
 Jeżeli jesteś jaskinią, gdzie nie narodzeni się cisną
wnet będzie plama na murze nimfą, rycerzem i koniem!

(Przeł. Leopold Lewin)